Według Szekspira to, co zwiemy różą pod każdą inną nazwą równie by pachniało.

        Czyli nieważne jak co nazwiemy, ale ważne to, co nazwiemy. Jeśli różę nazwiemy sasanką, to i tak będzie pachniała jak róża. Jeśli Polaka nazwiemy Niemcem, to i tak zostanie Polakiem. Moja koleżanka zabrania mi używania słowa ‘stary’. Tak jakby nie używanie tego słowa, nie określało człowieka kwękającego z rana, na przygiętych z artretyzmu kolanach i z przytępionym słuchem. Możemy nazwać takiego człowieka nówką, tylko to niczego nie zmieni. Stąd zapewne taka duża ilość starszych osób spadających z drabin, dachów, stołków, schodów. Mentalnie i w ich pamięci, to jest łatwe. Tak, łatwe, kiedy się miało 20 lat. A potem spadają nagminnie.

        Mój znajomy jako były kolarz w wieku emerytalnym postanowił zacząć ponownie jeździć rowerem z rana bulwarem wzdłuż jeziora Ontario. Jak wymyślił tak i zrobił, ale tylko do połowy. Nabył niezły rower miejski, nie jakiś wyścigowy. Zapłacił jak za zboże, bo jeśli nie jesteście w branży sportowej, to zapewne nie zauważyliście, jak bardzo podrożał sprzęt sportowy w czasie covidu. Za popularny rower kiedyś kosztujący jakieś $300 cad w sklepie Canadian Tire, trzeba dziś zapłacić dwa razy tyle. No więc zapłacił słono. Myślę, że blisko tysiąca. Rower był na specjalne zmówienie, bo facet dalej jest wysoki i za bardzo się nie skurczył z wiekiem. W specjalnym sklepie rowerowym w Mississauga czekał na ten rower ponad miesiąc. I co?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Szkoda gadać! Na początku miał problemy z dosiadaniem  swego nowego rumaka z powodu ogólnej sztywności stawów, a jak mu już to się udało, to jedno kolano zaatakowane od lat artretyzmem za nic nie chciało się odpowiednio zgiąć do pedałowania, a jak już się zgięło, to noga nie miała siły, aby pedałem ruszać.

        Efekt? Konsultacje z fizjoterapeutą i ustalenie jakie ćwiczenia pomogą w kiedyś łatwym, a dziś skomplikowanym sporcie jeżdżenia na rowerze. I nic tu nie pomogła stara wizja tego faceta, że był kolarzem. Ta róża już się zbyła. Jest jest zaprzeszła.

        A u mnie w Toronto zakwitła piękna róża. Kupiłam ją na wyprzedaży, jeszcze w sklepie ‘Plant World’ na Eglinton West na zachód od Jane. To był mój ulubiony sklep ogrodniczy. Szkoda, że poszedł pod topór, na kolejne conda. Nie wiadomo jaki to rodzaj róży. Ale chuchałam i dmuchałam, aż w końcu po kilku latach krzak zaognił się mnóstwem wielokolorowych róż, jakby polnych, ale pełniejszych. No istne cudo! Znajomi pytają, co to za róża? Odpowiadam, że to nie róża tylko przygarnięta sierotka.

        A tak właściwie to nie wiem czy to jest róża wielokwiatowa, czy pnąca. Na pewno nie miniaturowa, ani nie parkowa. Ach zapomniałam, że to nie róża tylko sierotka. Ale obojętnie jak jej nie nazwiecie, to i tak pięknie kwitnie, i pięknie pachnie. Przyciąga swoją urodą i aromatem całe roje różnych owadów, wśród nich są i pszczoły. A może mi ktoś z czytelników podpowie, jaki to jest rodzaj róży, która i tak i tak jest unikalnie piękna, bez względu na to jak ma na imię?

MichalinkaToronto@gmail.com                                Toronto, 20-ty czerwca, 2021