Znajomy z European Club of Canada mówi mi o corocznej imprezie organizowanej przez środowisko portugalskich kombatantów w Kanadzie. Przyjęcie ma się odbyć w sali bankietowej związków zawodowych LIUNA LOCAL 183. Biura LIUNY LOCAL 183 znajdują się na północy Toronto.
– Chodź, chodź, mówi do mnie, porozmawiasz z weteranami; z tymi, którzy walczyli w Angoli i w Mozambiku i zobaczysz jak potężne są związki zawodowe, gdzie dominuja Portugalczycy.
– A po ile są bilety?
– Po 50 dolarów od osoby, ale jest dobre portugalskie jedzenie, chodź, zobaczysz coś innego!
Kupuję bilet. Znajomy mówi do mnie, że tak z dziennikarskiego punktu widzenia to dobrze by było, żeby przyjechać jak najwcześniej, bo można wówczas jeszcze bez zamieszania porozmawiać z organizatorami.
Tak też robimy. 27-mego kwietnia jedziemy do lokalu związków zawodowych. Jesteśmy ponad pół godziny przed rozpoczęciem imprezy.
Kompleks budynków LIUNA LOCAL 183 robi wrażenie. Jest miejsce na olbrzymią salę bankietową, na credit union, na lokale dla dentystów i lekarzy. No cóż, LIUNA ma prawie 50,000 członków.
Wchodzimy do sali, kelnerzy kończą przygotowywać stoły, bar jest już otwarty i kasa do baru również. W cenie biletu alkohol nie jest wliczony. A więc piwo czy wino na stół trzeba dokupić osobno. Ceny są przeciętne jak na takie imprezy. Kupujemy piwo, żeby milej się rozmawiało. Mój znajomy przedstawia mnie swoim znajomym Portugalczykom. Praktycznie wszyscy panowie to osoby liczące sobie między siedemdziesiąt, a osiemdziesiąt lat życia. Jestem przedstawiany, jestem z polonijnego Gońca…
W kręgu siedmiu osób rozmawiamy o wojnie w Angoli. I tu należy powiedzieć kilka słów o Angoli. Angola ma 1,246,700 kwadratowych, leży na zachodnim wybrzeżu Afryki w południowo-zachodniej części Afryki. Jest krajem bogatym w surowce mineralne.
Myślę, jak tu rozpocząć rozmowę? Więc pytam się kto po opuszczeniu przez Portugalczyków Mozambiku i Angoli jest właścicielem zasobów naturalnych w tych krajach. Moi rozmówcy chętnie wdają się w rozmowę i wyjaśniają, że świat tak w uproszczeniu jest podzielony następująco: Amerykanie kontrolują kraje z ropą naftową, a Chińczycy kontrolują kraje ze złożami zasobów naturalnych. No dużo też na świecie i w Afryce zasobów naturalnych kontrolują firmy wydobywcze z Brazylii. Jeden z rozmówców mówi że u wybrzeży Mozambiku wykryto wielkie zasoby ropy i gazu ziemnego.
A kto będzie miał licencję na ich wydobycie pytam? Zapewne Chiny – twierdzi mój rozmówca. Chiny zdominowały Afrykę.
Jeden z moich rozmówców jest udekorowny wieloma medalami. Pytam się co oznaczają te odznaczenia i za co je otrzymał? Odpowiada, że niektóre są honorowe, ale niektóre są bezpośrednio za udział w wojnie w Angoli.
Spędził tam w buszu trzy lata. Był dowódcą plutonu spadochroniarzy. Sam ich wyszkolił i potem trzy lata spędził z nimi w buszu w bezpośredniej walce.
Wskazuje na wiszący na jego szyi medal i mówi że jest to jedno z najwyższych portugalskich odznaczeń bojowych. Swoje przeżycia w wojnie w Angoli opisał w książce.
Opowiadam mu i stojącym koło niego innym trzem Portugalczykom mającym na głowie zielone berety spadochroniarzy o historii jaką usłyszałem jeszcze w Polsce od mojego dobrego znajomego.
Otóż, był on wojskowym, miał poważny wypadek samochodowy. Obudził się w szpitalu wojskowym, a tu na tej samej sali leży koło niego kolega ze szkoły oficerskiej, z którym nie widział się prawie 25 lat. Od słowa do słowa, okazało się, że ten drugi jest oficerem wywiadu i że zajmuje się dostarczaniem broni dla partyzantów w krajach afrykańskich, w tym do Angoli i Mozambiku. Powiedział, że nie lubi tego co robi. Jego zdaniem, dziś ci partyzanci wcale nie dla komunizmu, tylko z niechęci do białych zorganizowali się by walczyć z kolonistami, jutro zaś, po obaleniu władzy państwa kolonialnego, władzę w tych krajach i tak obejmie największe plemię, a plemiona mniejsze będą w tarapatach.
Pan z najwyższym portugalskim odznaczeniem bojowym popatrzył na mnie i powiedział, że broń od państw komunistycznych była tylko jednym z problemów na tej wojnie. Sam znalazł i własnymi rękami rozbroił dziewięć min. Z tych dziewięciu min, osiem było produkcji amerykańskiej. Powiedział to i popatrzył się na mnie wzrokiem, który zdawał się pytać, czy wiem o czym mówi? Ja zaś dopowiadam: czyli wygląda na to że polscy oficerowie sprzedawali broń i miny zdobyte na Amerykanach w Wietnamie?
– Nie – mówi – kiedyś między liniami frontu złapaliśmy kapitana, porucznika i sierżanta, jak handlowali bronią. Sprzedawali naszą broń i nasze miny; to było przygnębiające mieć wśród siebie komunistów, ludzi którzy popierali partyzantów.
Na koniec i tak wojnę przegraliśmy. Po tych słowach zapada milczenie. Konkluzja przychodzi jedna; najbardziej destruktywną formacją byli komuniści we własnych szeregach. Pan chorąży pokazuje mi swoje zdjęcia. Zobacz. Urodziłem się na wyspach, na Azorach, przeszedłem tam przeszkolenie wojskowe, zostałem dowódcą plutonu i musiałem wyszkolić sobie pluton żołnierzy, z którymi później spędziłem trzy lata w buszu.
Zobacz tu jest moje zdjęcie z początku wojny. Byłem dumny, byłem ogolony, miałem wypastowane buty i czysty mundur.
Później, chodziło już tylko o przetrwanie… Pokazuje mi drugie zdjęcie, jakby zupełnie innej osoby.
– To zdjęcie pochodzi z końca mojej służby w Angoli. Ktoś z grupy mówi; nie wszystko w historii Afryki, w historii tego co robili kolonialiści było słuszne. Żeby zmusić ludność tubylczą do pracy chwytano się różnych, nie zawsze łagodnych sposobów.
Mówię ze rozmawiałem z kimś kto pojechał w ramach akcji charytatywnej do Afryki i spędził tam dwa lata i powiedział mi że największym problemem Afryki jest nowa religia która tam zapanowała. Większość mieszkańców Afryki wydaje się wierzyć, że biały człowiek jest od tego, żeby dać, biały człowiek ma dać. Jak wobec tego Afryka ma się wydobyć z zacofania, jeśli nikt nie wierzy we własną pracę?
Nikt, tak jak stoimy w kółku nic nie mówi, nie odzywa się.
Kontynuuję więc, zobaczcie co się dzieje w Republice Południowej Afryki, tam jest taka przestępczość, że nie da się żyć. Biali uciekają masowo do Australii, emigrują.
Jeden ze stojących w naszym kręgu mężczyzn mówi: Południowa Afryka jest pierwszym krajem Wspólnoty Brytyjskiej (Commonwealth), który upadnie, albo się rozpadnie.
– To co będzie potem? – pytam.
Na tym bałaganie w Afryce najbardziej korzystają Chiny – mówi inny mężczyzna.
Do naszej grupy podchodzi uśmiechnięty pan Bentos. Pan Bentos jest właścicielem warsztatu samochodowego “Bentos Auto & Service Centre” który znajduje się o krok od polskiej dzielnicy przy ulicy Roncesvalles w Toronto.
Pan Bentos Dos Jose, bo tak brzmi jego pełne nazwisko był kiedyś przewodniczącym związku kombatantów portugalskich w Kanadzie. On też walczył w Angoli. Ciężarówka którą kierował najechała na minę. W wyniku eksplozji został ciężko ranny i przez dwa tygodnie walczył o życie; był nieprzytomny.
Po tak zwanej rewolucji goźdźików w kwietniu 1974 roku i po wycofaniu się Portugalczyków z Angoli przyjechał do Kanady i założył dobrze prosperujący zakład naprawy samochodów i kilka innych firm.
Oprócz tego udzielał się w pracy społecznej w na rzecz społeczności portugalskiej w Kanadzie, w tym na rzecz kombatantów portugalskich. Pan Bentos mówi, żebyśmy siadali do stołów, bo zaczynają podawać kolację…
Przy stole siedzę razem z kilkoma Portugalczykami i ich żonami. Kupuję butelkę wina. Oni później też kupują butelki wina. Rozmawiamy. Rozglądam się po sali i mówię że to jest piękna sala bankietowa. Robi wrażenie. Oni mówią że większość obecnych na sali kombatantów to byli członkowie LIUNY.
Jakie są teraz średnie zarobki w LIUNIE pytam? Średnio, teraz? Trzeba tak policzyć, że średnia zależy od zawodu, ale zaczyna się między 35 a 40 dolarów na godzinę. Do tego dochodzi ubezpieczenie na życie i emerytura. Część składki na ubezpieczenie zdrowotne i emeryturę pokrywa pracownik, a część dopłaca pracodawca.
No to jak wam się udało zbudować tak silne związki zawodowe?
Mój rozmówca patrzy się mi w oczy i mówi: wszyscy w większości byliśmy w wojsku, walczyliśmy w Afryce i byliśmy wobec siebie lojalni. Byliśmy tacy jak wy w okresie „Solidarności”. Żeby przetrwać na wojnie trzeba być solidarnym. To nam pomogło zbudować silne związki zawodowe.
Skończyliśmy właśnie jeść główne danie i zaczyna się wręczanie dyplomów i odznaczeń honorowych. W trakcie przemówień podają kawę i ciastka.
Na koniec kolacji następują występy artystyczne. Portugalczycy zaplanowali to tak że przyjechały dwie solistki. Jedna z Montrealu z własnym zespołem. Śpiewała piosenki Cesarii Evory.
Cesaria Evora zwana bosą piosenkarką, pochodzi z dawnej portugalskiej kolonii z Wysp Zielonego Przylądka. Ta pani na scenie nie śpiewała na bosaka. Świetnie naśladowała rytm i styl Cesarii Evory. Byłem zaskoczony klasą i poziomem jej wykonania. Zespół zrobił jej świetny akompaniament. Wykonanie piosenek było na bardzo wysokim poziomie. No ona i jej zespół zdobyli huczne oklaski.
Po nich wystąpiła Miroslava Solovianenko. Miroslava Solovianenko przed przybyciem do Kanady była solistką opery w Kijowie. Miroslava Solovianenko zaśpiewała znane przeboje operowe. Jej wykonanie pokazało bardzo dobre przygotowanie wyniesione z konserwatorium i później z pracy w operze. I też bardzo się podobało.
To był miły i udany wieczór spędzony wśród miłych i szczerych ludzi. Ile w życiu zaliczyłem takich imprez na których nic się nie dowiedziałem, nic mi nie powiedziano? Ile razy przejechało się na jakąś imprezę kilkadziesiąt kilometrów, straciło się dobrych parę godzin i zobaczyło się same kurtuazyjne uśmiechy.
Później musiałem coś napisać, coś stworzyć. Pisałem więc czasem o serwowanym na imprezie jedzeniu. Ale i tak to moje pisanie o jedzeniu w jednym przypadku wywołało kryzys dyplomatyczny. A tu masz, poszło tak łatwo, ci szczerzy ludzie sami niemalże podpowiadali mi co napisać.
Janusz Niemczyk
Zdjęcia: Janusz Niemczyk, Marek J.GOLDYN FOTO – Euro Canada News