Wszyscy to wiemy i z polskiej historii i z doświadczenia, że tłumami należy kierować. Założenie jest proste, że tłumy się i tak nie połapią, kto nimi kieruje, bo? No bo są ‘nieczytaty, niepisaty’, albo tak ładniej i bardziej poprawnie politycznie można powiedzieć ‘niewyrobione’.

        A przecież chodzi o to, żeby nie były wyrobione. W tym celu zaniża się poziom edukacji publicznej (nawet tej wyższej) oraz karmi przemielonymi bzdetami uczestników różnych portali internetowych. Wszystko po to, aby nie tylko sprzedać coś, co jest dokładnie wymierzone w danego facecika, ale i go urobić, i omamić. Bo jak taki się zmęczy czytaniem o Harrym i Meghan to zmęczony pójdzie spać, i nie będzie miał czasu na nic innego. A na pewno nie na dociekanie, zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi. Chodzi o to, aby się utożsamiać z osobami z rodziny królewskiej i je naśladować? Jak? Na przykład kupując sobie takie same dżinsy jak księżniczka.

        Och – niedobrze, och – niebezpiecznie się zrobiło. To ponadnarodowe społeczeństwo kanadyjskie, które zgodnie z tym co wszem i wobec ogłaszał od 2017 roku nasz premier Justin Trudeau, nagle przestało być luźnym społeczeństwem i poczuło tożsamość narodową na północ od linii kolejowej od Atlantyku do Pacyfiku. I wyraziło tę przynależność narodową buntując się przeciwko często bezsensownym i nielogicznym covidowym ograniczeniom rujnującym ich życie i gospodarkę Kanady.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Od Pacyfiku do Atlantyku, zjechali w środku zimy trakersi do stolicy Kanady Ottawy, żeby wyrazić swoje niezadowolenie. Wcześniej nikt ich nie słuchał, i nikt ich nie pytał o zdanie, zgodnie z zasadą, że Wielki Brat wie lepiej co nam obywatelom Kanady potrzeba.

        Ottawa jest drugą najzimniejszą stolicą świata, po Ułan Bator, stolicy Mongolii. Tysiące biznesmenów, bo większość trakersów prowadzi niezależne biznesy, jeszcze więcej osób wiwatujących i pozdrawiających ich wzdłuż dróg i wiaduktów przejazdu Konwoju Wolności Kanadyjczyków, głównie z flagami kanadyjskimi. Zbiorowy wysiłek w pomocy trakersom, w postaci zwożenia posiłków, ciepłej strawy, kawy. Bardzo to było wzruszające, że i nasi polonijni trakersi się zjednoczyli i włączyli. I o nas, i za nas walczą. O wszystkim, bardzo rzetelnie można sobie pooglądać na portalu Goniec.net. Ruszyła także pomoc zorganizowana w Centrum JP2 w Mississauga dla trakersów w Ottawie. Brawo dziewczyny za organizację! Zainicjowały to same i zrobiły to bardzo dobrze.

        Co z tego wyjdzie?  Nie chcę być głosicielem złej nowiny, ale na szczeblu rządu Kanady – niewiele. Jeśli sam premier Trudeau (i nominowana przez niego świta) nie zrezygnują, to chyba niewiele, bo nie bardzo jest litera prawa do zmuszenia go do rezygnacji, a szczególnie do dialogu z Kanadyjczykami, szczególnie tymi, którzy nie kwaczą po lewacku tak jak on.

        No chyba, że rząd upadnie, bo NDP wycofa swoje poparcie. A do protestujących (nawet jeśli są to tysiące) ‘nasz premier’ nie raczy się odezwać, nawet zdalnie. Salwował się ucieczką, schował się i już. On i mianowana przez niego świta. Christia Freeland, vicepremier, a zarazem minister finansów (choć to historyk i dziennikarka, więc na finansach się mało zna), jedyne co widziała, to flagę ze swastyką. Tysięcy flag kanadyjskich nie widziała. A, i ‘zbezczeszczony’ pomnik z flagą kanadyjską i czapką basebolową. Jak burzono latem zeszłego roku pomniki założycieli Kanady to ani jej, ani premierowi to nie przeszkadzało.

        W podobny bęben bije federalny minister transportu Omar Alghabra. Theresa Tam, główny urzędnik d/s zdrowia w Kanadzie, reprezentująca Kanadę w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO World Health Organization) poszła jeszcze dalej, bo zaleciła pracownikom zdrowia dla bezpieczeństwa ukrywać swoje stroje, żeby co?  A co planowała na nich atak? Jakoś nie słyszałam, żeby akurat pracownicy zdrowia byli atakowani przez trakersów. I jak mantra powtarzane, że ktoś pojawił się z flagą ze swastyką, to znaczy, że wszyscy? I tu zataczamy koło. Swastyka jest elementem nielegalnym w Kanadzie, i to służby porządkowe powinny zająć się zidentyfikowaniem tego delikwenta i wymierzeniem mu kary. No chyba, że jest to osoba podstawiona, tak jak z tym  podpaleniem budki przed ambasadą rosyjską  podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku. I to by wyjaśniało  dlaczego z takim uporem i premier, i vice premier, i inni z jego świty tak ciągle o tej fladze. Jakoś nie widzieli setek tysięcy kanadyjskich flag wiwatujących i pozdrawiających trakersów wzdłuż długiej drogi od Pacyfiku (prawie 4.500 km) i Atlantyku (około 1,500 km) do Ottawy, ani morza flag kanadyjskich w Ottawie. Widzą co chcą, i na to zwracają uwagę głównym mediom.

        A w Toronto? W Toronto zaczęto stawiać barykady, aby nie dopuścić trakersów do protestu, zapowiedzianego na 5-go lutego, w sobotę. Ontario i Toronto ma doświadczenie, bo podczas spotkania G20 (głównie omawiano i planowano globalne finanse światowe) w czerwcu 2010 roku zamknięto centrum naszego miasto prawie zupełnie. Obrady zabezpieczono  zasiekami z drutu kolczastego, a ponieważ protestujący się nie zjawili, to żeby wykonać plan, zatrzymywano okolicznych mieszkańców wychodzących na spacer z psami. Tak. tak. Te scenariusze oddzielenia możnych elit od motłochu już przerabialiśmy niejednokrotnie w naszym mieście. Pracowałam wtedy w centrum (250 Yonge) i nagle z dnia na dzień powiedziano nam, że nie mamy przychodzić do pracy, przez pięć dni. To były czasy kiedy zdalny tryb pracy był dopiero w powijakach. Ile to kosztowało?  Tego nie wie nikt z gawiedzi, choć to gawiedź za to płaciła swoimi podatkami.

        W sobotę pomimo utrudnień (zablokowane drogi, wjazdy na autostrady, itp) odbyły się demonstracje, które przerodziły się w protesty jedności w Toronto, i w wielu innych miastach i prowincjach Kanady. Nie wiem, dlaczego akurat w tym samym czasie oficjalnie (versus spontanicznie) zorganizowano w Toronto kontr protest pro-szczepieniowy i pro-restrykcyjny. No chyba tylko po to, aby wywołać prowokacje i zamieszki. Do tej pory takich pro-restrykcje i pro-szczepienia manifestacji nie było. Ten kontra protest miał znaczną ilość profesjonalnie wykonanych plakatów. Skąd my to znamy? Ach tak, to ‘spontaniczne’ czarne marsze kobiet, KOD-y, i inne były tak świetnie zorganizowane, zapewne z dużą kasą za nimi.

        A nam co pozostaje robić?  Po pierwsze skontaktować się ze swoimi reprezentantami, czy to do rządu federalnego (MP), czy prowincyjnego (MPP), czy radnymi miejskimi. I zapytać, jakie jest ich stanowisko w sprawie protestu trakersów, i co robią, żeby ten impas rozwiązać.

        Równocześnie zaprezentować nasze stanowisko, i podać im, że jesteśmy ze społeczności polonijnej, i że to my głosujemy.

        A potem (w końcu) zorganizować się w kraju naszego osiedlenia. A w tym naszym kraju osiedlenia, jeśli się chce mieć na cokolwiek wpływ to należy być w jakiejś partii. Potem w swoich okręgach wyborczych wybierać odpowiednich kandydatów, a potem pomóc im w wygraniu wyborów na radnych miasta, do parlamentu prowincji, do parlamentu federalnego. Proste. Tylko.  Jak to można zrobić, kiedy dalej jakaś zasłużona i renomowana organizacja polonijna (nazwy nie wymienię ze wstydu, bo byłam kiedyś członkiem ten organizacji) wymaszcza list przeciwko protestowi trackersów, w którym powołuje się na swoją ‘apolityczność’.  Dość!

        Jak przyjechałam do Kanady ponad ćwierć wieku temu, to mantrą polonijnych organizacji była ‘apolityczność’, i nie wtrącanie się do Polski, bo tam nie płacimy podatków. Czegoś tak głupiego jeszcze nie słyszałam, bo co ma prawo wyborcze do prawa podatkowego? Od tego czasu wiele się zmieniło, bo wielu z nas płaci podatki i w Polsce, i w Kanadzie (biznesy, emerytury, itp). Ale jak widać jakieś dinozaury się ostały i dalej tłuką o swojej apolityczności. To jak my chcemy w tym kraju zaistnieć jako zorganizowana i dynamiczna polonijna społeczność? Nie ma innej drogi, jak aktywna przynależność  do kanadyjskich partii. Następnie idzie ustalanie strategii i celów naszej społeczności, a potem wybieranie naszych kandydatów. Chcecie być ‘apolityczni’, a potem chcecie narzekać, że nie ma mamy naszych polityków? No to co, oczekujecie, że inni za nas to zrobią i nam podarują? Inne społeczności, te lepiej zorganizowane niż my, nie bredzą, że są apolityczne, tylko obstawiają w wielu okręgach wyborczych swojego z każdej partii. Wtedy obojętnie, kto nie wygra, to będzie reprezentował ich interesy. A my dalej bijemy w bęben apolityczności. Ludzie, opamiętajcie się. I obudźcie. To nie tylko, że wiek 21, ale ta ‘apolityczność’ nigdy naszej grupie splendoru nie przynosiła, a była wręcz naszą kulą u nogi. Każdy sobie rzepkę skrobie, a inni budują grupową siłę i nas zagłuszają.  A my potem biadolimy na tych innych.

        Już przed kilkoma wiekami Jan Kochanowski pisał: ‘Nową przypowieść: Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi’.  Czyż na to nie ma rady?

Alicja Farmus
Toronto, 5. 02. 2022