Fraser Institute opublikował raport dotyczący opłacalności energii odnawialnej zatytułowany „Generating Electricity in Canada from Wind and Sunlight: Is Getting Less for More Better than Getting More for Less?”. Jeden z jego autorów, Pierre Desrochers, mówi, że systemy energetyczne są skomplikowane i bardzo często politycy obstają przy odnawialnych źródłach energii nie rozumiejąc ich rzeczywistych kosztów. Turbiny wiatrowe i panele słoneczne są stosunkowo tanie w eksploatacji, ale ich budowa i podłączenie do sieci energetycznej już takie tanie nie jest. Poza tym wiadomo, że wiatr nie zawsze wieje, a słońce nie zawsze świeci, czyli takie urządzenia potrzebują jeszcze dodatkowego zapasowego źródła energii, np. pozyskiwanej z elektrowni spalającej gaz ziemny. Ich działanie musi być podtrzymywane, by mogły zacząć produkować prąd, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale w międzyczasie paliwo jest spalane, a gazy cieplarniane – emitowane do atmosfery. To oczywiście zwiększa koszty.
Po wprowadzeniu ontaryjskiego Green Energy Act opłaty za pobór prądu w przypadku gospodarstw domowych wzrosły z 5,2 centów za kilowatogodzinę do 11,55 centów (na koniec 2017 roku). W ciągu 9 lat ceny poszły w górę o 122 proc.
Autorzy raportu podkreślają, że elektrownie wiatrowe czy słoneczne przyczyniają się do ochrony środowiska tylko wtedy, gdy całkowicie zastępują klasyczne elektrownie. Jednak wiele kanadyjskich prowincji wciąż polega na elektrowniach wodnych lub jądrowych. W takich wypadkach zysków dla środowiska nie ma.