Pewnie zauważyliście? Wczoraj jeszcze szary śnieg zalegał na ulicach, a po chodnikach było niebezpiecznie chodzić, bo ciągle były oblodzone. A tu już. Neonowa zieleń dookoła. Zawsze niecierpliwie wyglądam przebiśniegów. Codziennie? Może nawet kilka razy dziennie. Sprawdzam czy pojawiły się zalążki, czy wschodzą listeczki, czy już nieśmiało wyłania się zawiązek pączka kwiatowego. I sprawdzam pogodę, i martwię się, żeby mróz im nie zaszkodził, choć wiem, że im nie zaszkodzi. Podobnie jak i śnieg, bo wytwarzają taki ciepły namiot nad sobą i są w stanie przetrwać to co inne kwiaty by zabiło.
Podobnie jak i my. Mówią, że co cię nie zabije, to cię wzmocni, i że każdy grzyb jest jadalny przynajmniej raz. Raz, bo możesz do drugiego razu nie dożyć, jeśli grzyb był trujący. Nic się w tym roku nie zmieniło, co bardzo mnie cieszy. Doszukuję się z utęsknieniem ‘tego samego’, i to nie tylko ze względu na wiek. Po zmianach rewolucyjnych spowodowanych niby to covidem, i beztroskim drukowaniu pieniądza, prosto ku bankructwu, inflacja zaczęła szaleć. Sklepy w realu, i galerie handlowe bankrutują jedna po drugiej. Już nikt nie chce tam kupować. Nawet seniorzy zamawiają co im potrzeba (a czego im nie potrzeba też) on-line. To takie wygodne, i znacznie tańsze. I nie zużywa się benzyny, która już przekroczyła magiczną cenę $2.00 za litr. I pomyśleć. Jeszcze niedawno nawet dolarka nie kosztowała.
Cieszę się więc, że po mozolnym wyglądaniu i obserwowaniu pierwiosnków, nagle zrobiło się na tyle ciepło, że należy włączać klimatyzator. A z rana ogrzewanie. Dziwny to kraj, w którym trzeba albo grzać, albo chłodzić na okrągło, a kasa za prąd (oczywiście coraz droższy) przemienia się w wypływającą rzekę. Już, już powinnam zacząć rozglądać się za nowym samochodem. Dzwonię do mojej starej agentki. I co? Powinnam kupić, zapłacić w obecnej cenie, i czekać. Jak długo? – pytam. – Może dwa lata?
To mam zapłacić za auto, którego nie będę miała przez dwa lata? Nie muszę, ale za dwa lata ono będzie kosztowało dwa razy tyle, i też go może nie być. Zależy od wojny/wojen, covida/innych plag.
Świat jaki znaliśmy został za nami, ale na całe szczęście pewne jego elementy zostały stałe. Tak jak co roku. Tym razem jednak nie będę się zżymać, że wiosenne kwiaty kwitły za krótko, mig i już przekwitły. To jest wzór powtarzalny, bez inflacji. Nareszcie coś niezmiennego! W kolejce już czekają przewidywalnie kwitnące bzy, różne inne kwitnące drzewa, niezapominajki, powojniki (nazywane u nas clematis), funkje (nazywane u nas hosty), i wiele innych przepięknych różności. A wszystko zgodnie ze starym porządkiem, bez dewaluacji.
Porządkiem przewidywalnym i nam dobrze znanym. Z tej perspektywy nawet długaśna zima po końcu jesieni nie jest niczym strasznym. Przeminie, i nie dosięgnie jej inflacja tak jak nasze złotóweczki i dolarki. Cieszmy się więc tym co piękne zostaje, bez względu na wszystko. Taka jedna ze stałych wartości, której będę się trzymać.
Toronto, 20 maja, 2022