Zapewne tak. Każdy w życiu czegoś żałuje. Mogą to być podjęte decyzje, wybory partnerów, wybory edukacji, wybory moralne, wybór wyjazdu z Polski. No może prawie każdy, bo znam jednego takiego, który jest taki wspaniały, że nigdy w życiu nie popełnił żadnego błędu to i nie żałuje niczego. A te niedogodności, które spotkał na swojej drodze, a było ich bez liku, to wszystko była wina innych, a on sam wszystko co w życiu zrobił to jest perfekcyjne. Tak to już jest, że popełniając błędy, często nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji naszych decyzji. Dlatego też niejednokrotnie błędne decyzje dadzą się ocenić dopiero po czasie. Zaczynając od rzeczy przyziemnych, takich jak co zjeść na śniadanie, a kończąc na szerszych takich jak obecnie (w czasie wielkiej inflacji) w co zainwestować kasę. A o sprawach z wyższej półki, takich jak wojny proszę sobie poczytać na innych stronach ‘Gońca’. Ten kawałek ma być lekki i prosty, co nie znaczy trywialny. Podobnie jak z naszym życiorysem, podejmujemy decyzje, a efekty są widoczne dopiero po jakimś czasie. I dopiero wtedy możemy ocenić podjęte decyzje i zacząć żałować (albo i nie), że postąpiliśmy tak, a nie inaczej.
Obojętnie jak nie jest, to należy się zastanowić nad obciążeniem jakie nam (a często i naszym bliskim) takie ‘żałowanie’ niesie. Jeśli jest to tylko możliwe należy odkręcić i zaklajstrować tyle ile się da z decyzji złych. Zaprzeczanie i udawanie na nic się nie zda. Cały proces zaczyna się od przyznania się do błędu – przed samym sobą. I to jest warunek konieczny, aby ocenić wpływ i efekty, szczególnie na innych. Jeśli potrzeba, to należy zwrócić się do osób, które zostały dotknięte naszymi decyzjami, wyjaśnić im i przeprosić. A co zrobić, jeśli żałujemy, że nie zareagowaliśmy jak potrzeba, wtedy kiedy ktoś podejmował złe decyzje, albo robił złe rzeczy? Hmm. Też zareagować, i delikatnie i dyplomatycznie nadmienić tę sytuację, przedstawiając swoje stanowisko, i żal, że nie postąpiliśmy tak jak trzeba. Przykład: jak widzimy, że nasz dobry kolega/koleżanka coraz bardziej wpadają w chorobę alkoholową – a my udajemy, że to nie nasza sprawa. Nasza, nasza, bo to jest nasz kolega/koleżanka.
Często naszych błędów nie da się odkręcić, na przykład w przypadku wyboru kariery zawodowej, to wtedy zamiast się biczować tym co zostało wybrane źle, należy dostrzec te elementy, które byłyby złe z naszą decyzją, a dobre w jej zaniechaniu. Moja koleżanka została etnografką (specjalistką od malarstwa ludowego), a chciała być lekarzem. Tylko… Jako osoba o delikatnej strukturze psychicznej raczej nie wytrzymałaby trudnych studiów medycznych. Sama to przyznaje. Więc zamiast biczować się ‘gdybym’, powinna spojrzeć na radosne elementy swojej nowej profesji. Coż by to była za lekarka, która jest znerwicowana i bez życzliwości wobec swoich pacjentów? Acha. Znacie takich? Ja też, ale tylko niektórych. Problem polega na tym, że ta moja koleżanka nie potrafi wyjść ze swojego żalu nie bycia lekarką. W pewnym momencie jednak należy sobie powiedzieć stop. Naprawić co się da, a z tym czego się nie da, zacząć żyć jakby ‘od nowa’. Grzech wybaczony, to grzech zapomniany. Chodzi o to, aby żal przeanalizowany zmienić w ‘nieżal’. Ciężko jest żyć z workiem grzechów na plecach, ale ciężko jest też nieść worek przeszłych żali. Należy wór żali rozładować, pobierając naukę z własnego doświadczenia, jak nie powtórzyć błędów. Wszystko po to, aby lekko i skocznym krokiem udać się na wieczorny spacer na bulwary nad jeziorem Ontario. Alternatywą do tego jest udręczanie się gdybaniem, z którego i tak nic nie wyrośnie.
MichalinkaToronto@gmail.com 3 lipca, 2022