Kanadyjscy farmerzy są poszkodowani w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej. „Zawsze boleśnie odczuwaliśmy zmiany na rynku”, mówi John Guelly z Westlock, Alta., przewodniczący Alberta Canola Producers Commission. „Przeważnie jednak to pogoda dawała nam się we znaki lub światowe zaburzenia równowagi popytu i podaży. Nauczyliśmy się rozpoznawać rynek i wiemy, kiedy sprzedać wcześniej, a kiedy poczekać na lepsze ceny. Dzisiaj mamy kompletny chaos. Rynki światowe mogą się zmienić pod wpływem… jednego komentarza na twitterze. Z dani na dzień odbiorcy, z którymi współpracujemy od lat, mogą zrezygnować z zamówień. Naprawdę nie wiemy, co będziemy sadzić za rok”.
Logika, którą rządził się handel międzynarodowy, zniknęła. System oparty na wahaniach relacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami musi być niestabilny. Nie da się przewidzieć, co się stanie jutro.
Philip Shaw, rolnik spod Dresden, Ont. przypomina, że wszystko zaczęło się od 25-procentowych ceł na amerykańską soję wprowadzonych przez Chiny. Ceny soi od razu spadły o 2,50 dol., potem nastąpił spadek cen w Ontario. Shaw mówi, że swój spadek dochodów ocenia na 70 000 dol.
Wiele kanadyjskich produktów jest wycenianych w oparciu o Chicago Mercantile Exchange, co oznacza, że jesteśmy wrażliwi na wahania amerykańskich cen. Różnica polega tylko na tym, że amerykański departament rolnictwa subsydiuje swoich farmerów. Kanadyjczycy nie mogą liczyć na taką ochronę.