Po wielu przejściach związanych z remontem kuchni wykonawca zażądał od klientów z Ottawy, by podpisali umowę, w której zobowiązaliby się, że nie napiszą złej opinii o jego pracy. Postawił klientom ultimatum – groził, że jeśli nie podpiszą nie odda im pieniędzy, które był im winien.
Norma Domenech i jej mąż Bart Hos zdecydowali się na remont kuchni w zeszłym roku. Pomieszczenie nie było odnawiane przez 15 lat. Wynajęli firmę Ottawa General Contractors (OGC), która miała bardzo dobre opinie. U Domenech i Hosa nie poszło jednak tak gładko. Przede wszystkim remont trwał o wiele dłużej niż miał trwać. Część prac musiała być poprawiana. Aby udobruchać klientów firma zaproponowała, jako gest dobrej woli, rekompensatę w wysokości 1000 dolarów. Do tego miała zapłacić za kilka rzeczy. Przykładowo wykonawcy zrobili za małą szafkę pod zlew, przez co Domenech i Hos musieli kupić inny droższy zlew. Łączna kwota zwrotu miała wynieść 1833 dol.
Zanim jednak OGC wystawiło czek, podsunęło małżonkom dokument do podpisania. Dokument był w pełni prawny i zawierał tzw. non-disparaging agreement, czyli umowę niedyskredytującą. Domenech powiedziała, że to było dla niej nie do przyjęcia. Wtedy firma nie chciała dokończyć prac. Oświadczyła, że takie jest wymaganie jej prawników. W końcu w maju miesiącu skończyła, ale nie oddała obiecanej kwoty.
OGC oświadczyło, że w ten sposób broni się przed krzywdzącymi recenzjami. Podkreślało, że jedna negatywna opinia potrafi przyczynić się do upadku małej firmy. Wykonawcy zrobili, co mogli, by zadowolić klientów, ale w trakcie prac remontowych mogą pojawić się różne nieoczekiwane problemy. Prosząc klientów o podpisanie umowy niedyskredytującej firma chce, by uwagi były omawiane osobiście, a nie przez internet.
Domenech i Hos uważają, że to oszukiwanie klientów. Na stronie Better Business Bureau OGC ma ocenę A+, na Google’u – 4,4 z 5 gwiazdek, a na portalu HomeStars – 86 proc.