Rzecz ujmując pokrótce: “Gdula, bambus, błoto, ale chodzi o to, że o 17. września 1939 nie napisał Pan ani słowa” – takie bęcki zebrałem. Nie dosłownie, aczkolwiek w tym guście.
Konkretnie, były to dwa bęcki. Ktoś powie, że niewiele. Niewiele, to fakt. Ale dwa to więcej niż jeden, a jeden to więcej niż nic, zatem cieszyć się nie mam z czego. Zarazem tą drogą dziękuję za podzielenie się ze mną emocjami. Pozwolę sobie przy tym wyrazić nadzieję, że odpowiedzi usatysfakcjonowały obu mych Szacownych Oponentów.
KREMLOWSKIE MONSTRUM
Nota bene, jednego wyraźnego bęcka zrozumiałbym bez przeszkód. Ewentualnie. Albowiem daleko mi do posła Nitrasa, który, jak mówią, nie rozumie niczego, za to wyjaśnić potrafi cokolwiek. W znaczeniu, że wszystko. Ale dwa bęcki? I za co? Za felieton poświęcony bąbelkom? Dajcie spokój. Pod ten adres proszę zajrzeć: https://www.goniec.net/2022/
A teraz do rzeczy, zaczniemy zaś od możliwie najkrótszej konstatacji, uzasadniającej twierdzenie, iż naród rosyjski to hipostaza, wymyślona w celu realizacji potrzeb panów carów. W tym pani Katarzyny nazwiskiem Wielka. Czy tam ich (i jej) planów i potrzeb. Bowiem jaki naród domagałby się mordowania wziętych do niewoli wrogów, zamiast ich wymiany na synów swojej ziemi?
Nie istnieje także sama Rosja, choć używamy tego określenia potocznie. De facto to, co nazywamy Rosją, to wola cara, szaleństwa cara oraz sam car, na co dzień i od święta paradujący w masce zasłaniającej wrzodziejącą otchłań czegoś, co dawno temu było prawdopodobnie ludzkim sumieniem. To plus carstwo, nawet gdy akurat nazywa się komunizmem, autokracją czy imperium. Czy jakkolwiek inaczej, niechby demokracją. Kto bestii zabroni samej sobie nadawać imiona, jakie zechce? To i nic więcej, podkreślam, nic literalnie, składa się na cielsko monstrum, na owego krwiożerczego, ludożerczego potwora, cwanie przebranego za Rosję. To ów potwór Rosjanom Rosję ukradł. Zawłaszczył. A teraz – licząc od 24. lutego 2022 roku – niszczy ostatecznie.
I kończąc wątek: co gorsze i po stokroć groźniejsze, zważywszy na przypisane człowiekowi atrybuty z obszaru duchowości, istnieje też legitymizacja powyższego, urzeczywistniająca się przy udziale rosyjskiej protezy religijnej, mianowicie rosyjskiej cerkwi prawosławnej.
UMYSŁY ROWEROWE
Swoją drogą, odpowiedź na pytanie tytułowe przychodziłaby łatwiej, gdybyśmy ustalili najpierw, czego Rosja na pewno nie chce. To jednakowoż kiedy indziej, boć czego chce Rosja dziś, oraz o co chodzi ludziom uosabiającym władztwo nad Rosją, chodzi o to samo, o co zawsze chodziło bandytom tego rodzaju co oni sami. O władzę, imperialną w charakterze. Czyli bezgraniczną na terenie zajmowanym przez Rosję. O zasięg władzy chodziło i chodzi, zasięg zwiększany poprzez rozrost samego imperium.
Tertium non datur: albo rozrost, wręcz rozrost nowotworowy w metodzie, o ile uznamy to za koniecznie, albo wielowymiarowy uwiąd. Oto alternatywa, którą tamtejsi włodarze rozpatrują od wieków, od wieków rozstrzygając ów dylemat identycznie. Nauczyli się, więc wiedzą: powodzenie bądź klęska imperium zależą od tego samego, co jazda na rowerze: kiedy przestajesz poruszać się do przodu, czeka cię pewna katastrofa. Nie pedałując można tylko upaść – i bez większego ryzyka popełnienia błędu możemy w tym miejscu założyć, że kandydatom aspirującym do stolców imperialnych, jak świat długi, szeroki i okrągły, że tę rowerową paralelę przekazywano wtedy, kiedy o samym rowerze nikt jeszcze nie słyszał.
Przypomnę: tacy i owacy powtarzają, że charaktery, twarze i kształty Rosji, a dalej to, czym i jaka Rosja była wtedy i wtedy, a czym jest dzisiaj, to wielka tajemnica. Przeogromna, gargantuiczna, niewyobrażalna. Że Rosji nie da się zrozumieć, nie przeżywając jej osobiście. Więcej nawet mówią, powtarzając bezrozumnie to i tamto za Tiutczewem Fiodorem (1803-1873), rosyjskim poetą (uwaga: i dyplomatą), autorem powiedzenia, że: “Najmniej korzystną rzeczą na tym świecie jest mieć za stronnika rozum”. Co mianowicie takiego powtarzają za nim bezrozumnie? Proszę: “Umysłem Rosji nie ogarniesz, a zwykłą miarą jej nie zmierzysz. Postać szczególną Rosja ma: w Rosję można tylko wierzyć”.
ZŁOWIESZCZY CIEŃ
Ale że co, że wiara? Że nie rozum? Czy tak? Brzmi niczym uderzenie w dzwon, któremu wyrwano serce. Któremu serce “pęknięto”. Bo Rosja potęgą jest i basta. Bo kto uważa inaczej, tego na pal. Czy tam kula takiemu w potylicę. I do piachu. I spychacz rusza. Misja dziejowa imperium, rosyjskie prawosławie imperialne, wizerunek Rosji imperialnej plus podobne pierzastości rozmaite. Również imperialne w charakterze. I znowu: ale.
Ale, bo i to warto przypominać, to wszystko są banialuki. Były i pozostały. Nic w Rosji tajemniczego. Nic wielkiego poza urodą Syberii i paru innych miejsc, znacznie od Syberii czarowniejszych. Precyzyjniej: to nie oblicze Rosji stanowi tajemnicę, i nie to wcale, jaką Rosja była czy jaką jest. Tajemnicą Rosji jest, że w ogóle istnieje w formie, w jakiej istnieje. Że współcześni Rosjanie pozwalają Rosji współczesnej istnieć taką, jaką im od stuleci Kreml stwarza, przedkładając do wierzenia w cieniu rosyjskiego prawosławia, podkreślę: legitymizującego podłość i znikczemnienie. Prawosławia równie imperialnego w charakterze, co samo carstwo.
Dotykamy przy tej okazji tajemnicy największej, powiedziałbym że tajemnicy wręcz fundamentalnej dla procesu rozumienia Rosji i sedna rosyjskości w postaci carstwa: jakim właściwie sposobem Kreml, tytłając rosyjskość w co tam sobie tylko zamarzy, choćby w zawartość wychodka, jakim sposobem Kreml dławi Rosjan, unicestwiając weń człowieczeństwo? Przynajmniej powinniśmy spróbować dociekać, gdzie pogrzebano to psie truchło. Wiktor Jerofiejew: “Rosja jest radykalniejsza od Rosjan. Twór jest silniejszy od twórców. Z Rosjanami jeszcze jakoś można się dogadać, z Rosją nijak”.
Zatem, czego Rosja chce? Rosja chce tego, czego chce car. A czego chce współczesny rosyjski car? Wszystkiego. Zaczynając od powrotu idei Wielkiej Rosji. Wiadomo: boskim prawem cara jest władać Imperium.
DROGA REFERENDÓW
By chęci owe ziścić, przyszłość Rosji powinna przyjąć kształt dobrze znany z przeszłości, Polsce znany bardziej niż dobrze. Mieszkańcy Rosji nic przy tym do powiedzenia nie mają, mogą Kremla słuchać albo za Kreml umierać, o ile dobiegających z Kremla poleceń posłuchać nie zechcą. Poleceń pod wspólnym tytułem: “Chwatit! Tiepier dawaj na smiertnyj boj. Za Rasiju!”. Więc ku zatraceniu pędzą w pijanym widzie, nie wiedząc ku czemu właściwie, i kto tam ich gna, i właściwie po co. Słusznie, bo niby po co, chwilę przed zgonem, wiedza za co ginie, niewolnikowi oddawanemu śmierci? To byłby kolejny z nie kończącej się serii zupełnie niepraktycznych nonsensów.
Na koniec nieco tła, czyli tak zwany “background”. Ledwie w minionym tygodniu, przemawiając w czasie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, rosyjski “car mniejszy” w bawełnę niczego nie owijając, ostrzegł wprost, że na przyłączonych “w drodze referendów” do Federacji Rosyjskiej częściach Ukrainy, Rosja będzie mogła stosować rosyjskie w duchu “strategie wojskowe”, w tym “doktrynę nuklearną”. Wyłącznie dlatego, że od 24. lutego tak zwany świat trwa w nieprzemijającym osłupieniu, nie osłupiał dodatkowo, wszelako zdaje się zmierzać w stronę, w której jakiekolwiek terytorium Rosja zechce do siebie przypiąć, to przypnie. I co Rosji zrobisz? Kto zabroni Rosji urządzić referendum w sprawie przyłączenia do Rosji, dajmy na to Łotwy, gdzie znacząca statystycznie populacja obywateli narodowości rosyjskiej rzeczywiście jest znacząca? Pomijając fakt, że takie “referendum” można rzecz jasna urządzić w Moskwie i okolicach, a “obywatele Łotwy” mogliby zagłosować korespondencyjnie.
RETORYKA I FRĘDZEL
Ktoś pyta, dlaczego uważam, że możliwe są niedorzeczności nawet w tak zwariowanym stopniu absurdalne? W takim razie posłuchajmy Ławrowa, gdy ten ostrzega, że dostarczając Ukrainie broń, amunicję oraz dane wywiadowcze, w tym dane z rozpoznania satelitarnego: “Stany Zjednoczone, Unia Europejska oraz NATO nie mogą twierdzić, że są neutralne”. Jakoby nie mogą też utrzymywać, że: “Nie uczestniczą w konflikcie, będąc jego stroną”. Krótko, zwięźle, na temat, a na dodatek zgodnie z prawdą jak chyba nigdy wcześniej. Kijowski minister spraw zagranicznych w odpowiedzi wezwał mocarstwa nuklearne: “Do zabrania głosu i wyjaśnienia Rosji, że taka retoryka zagraża światu i nie będzie tolerowana”.
Akurat. Już pędzą, lecą. Mocarstwa nuklearne. Już głos zabierają. Pędzą, lecą, nogi gubią. Nie dodam, co przy okazji marszczą. Zostawmy zatem mocarstwa ukraińskiemu chciejstwu, oddając głos jednemu takiemu frędzlu… – wiem, jak prawidłowo “frędzla” odmienić, jednakowoż proszę nie poprawiać; “frędzlu” brzmi ciekawiej, lepiej oddając sedno – zostawmy więc mocarstwa Ukraińcom, oddając głos pewnemu frędzlu, wystruganemu przez Unię Europejską, która z kolei: “Powinna poważnie potraktować groźby prezydenta Rosji Władimira Putina, dotyczące możliwości użycia broni jądrowej w wojnie w Ukrainie”. W każdym razie zdaniem członka hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa (Josep Borrell). “Kiedy ludzie mówią, że nie blefują, musisz traktować ich poważnie” – dodał tenże Borrell, nawiązując bezpośrednio do wystąpienia cara Putina, zapowiadającego wykorzystanie w przypadku zagrożenia: “Wszystkich niezbędnych środków obrony”.
***
Teraz wszystko jasne? Nie? Dlaczego nie? A, że należy jeszcze zdefiniować termin “niezbędne”? Przyjdzie pora, to weźmie się, się zdefiniuje. Korei Północnej świat nie podskoczy, a carowi Rosji chcielibyście? Żarty jakieś.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: