Czy byliście kiedykolwiek przerażeni grzybami? Ja do tej pory też nie. Owszem były lata, że prawie wcale grzybów nie było. W takich latach zamartwialiśmy się, co też to się dzieje na tym świecie, że nawet grzyby nie rosną. Oprócz tych ludzkich, bo tych to zawsze aż za dużo. W takich latach zbierało się wszystko, nawet stare maślaki, przezywane nie wiadomo dlaczego papucie. Wtedy jołczyło się, że nawet grzybów psich nie ma. My wszyscy wiemy, co to są te psie grzyby, ale już nasze dzieci nie. A wnuki to na grzyby chodzą tylko jak zapiszą się do jakiegoś towarzystwa mykologicznego (mykologia to nauka o grzybach). Po naszemu takie towarzystwo mykologiczne to by się nazywało kółko grzybiarzy. A jak wiadomo grzybiarze są tacy jak wędkarze. Jedni łowią ‘taaakie’ ryby, a drudzy zbierają ‘taaakie’ grzyby. Jeden taki mój znajomy, notabene chyba świetny (choć się na tym nie znam) wędkarz, często opowiada mi jak to łapał ‘taaakie’ szczupaki, że nie dało rady ich wyciągnąć, a przy okazji podrzuca jakieś łowy. A jak nic nie złowi i nie udało mu się kupić od ludzi z First Nations (kiedyś nazywali się Indianie) to się tłumaczy, że właśnie dał wszystkie ryby do wędzenia. Pewnie przyznać się nie chce, bo uważa to za osobistą porażkę wpędzającą go w otchłań depresji, jeśli rybki nie złowi. To i tak nieźle, bo znam takiego innego, który łowi naiwne panie. A jak żadnej nie ułowi to mu mina rzednie.
Muszę tutaj być jednak sprawiedliwa, bo mam też taką znajomą, której oczka aż się błyszczą na widok polskiego faceta – nieważne czy żonaty, rozwodnik, wdowiec, czy wolny. Ta to mówi, że flirt jest nieszkodliwy. Ale jak się pojawiają żony, narzeczone, czy partnerki to flirtować przestaje – nawet łagodnie. Ja tam nie wiem. Na flirtowaniu też się nie znam. Choć jestem tego ofiarą, bo jedna taka ‘niby moja przyjaciółka’ jeszcze z Polski, tak ostro flirtowała z moim mężem, że i jego, i ją musiałam wyflirtować z mojego życia. I co? Po latach karma do nich wróciła, bo jej pamięć odebrało, a jemu rozum i zdrowie. Nie żebym się z tego cieszyła, o nie. Cieszę się, że mnie to nie dotknęło, ale chyba tylko dlatego że nie flirtowałam z mężami moich przyjaciółek, nawet łagodnie.
Więc tych grzybów w tym roku było w bród, tak jak nigdy dotąd. Córka znalazła nowe miejsce na rydze, i było ich tyle, że nie dała rady wszystkich wyzbierć. A wiecie jaka to rozpacz dla grzybiarza nie wyzbierać wszystkiego? Ale, ale i z Polski donoszą, że grzybów co niemiara, i to takich niespotykanych olbrzymów. Ostatni raz tak było po Czarnobylu (kwiecień 1986). No i proszę, znów coś do zamartwiania. Skoro wyciek nuklearny z elektrowni w Czarnobylu spowodował taki wysyp grzybów, to co taki wysyp spowodowało w tym roku? Może lepiej nie jeść? A rydze przysmażane na maśle na śniadanie są przepyszne. Tylko na jesieni i tylko jeśli jest urodzaj na rydze. To tak jak ze śliwkami węgierkami – tylko raz w roku. Nie zamartwiajmy się więc tym co od nas nie zależy i cieszmy się darami jesieni.
MichalinkaToronto@gmail.com