Wielu obserwatorów politycznych wskazują, że w wyborach samorządowych w Ontario bardzo często decyduje nazwisko a wielu radnych piastuje swe stanowiska przez dziesięciolecia
Urzędujący radni mają ogromną przewagę, którą czasami nawet przekazują następnemu pokoleniu. W tych wyborach jednym z kandydatów ma być syn wieloletniej burmistrz Mississaugi Hazel McCallion
Dynastie w polityce miejskiej to nic nowego a rozpoznawalność nazwiska staje się ważniejsza.
W Toronto Etobicoke North było reprezentowane przez członków rodziny Ford przez 22 lata do ustąpienia Michaela Forda zeszłej wiosny.
W Etobicoke Centre, Stephen Holyday kandyduje już na trzecią kadencję w okręgu reprezentowanym przez jego ojca Douga przez kilkanaście lat.
A na północy, w Humber River-Black Creek, trustee TDSB Christopher Mammoliti startuje, aby odzyskać okręg, w którym jego ojciec Giorgio utracił cztery lata temu.
„Kiedy członkowie kolejnego pokolenia danej rodziny ubiegają się o urząd, ich szanse na wygranie wyborów są znacznie wyższe” – uważa Myer Siemiatycki, emerytowany profesor Toronto Metropolitan University. . „Na poziomie lokalnym bycie świadomym wyborcą jest praktycznie niemożliwe. Kiedy podchodzisz do urny, dostajesz kartkę z kilkoma nazwiskami i nie wiadomo, kim są wszyscy kandydaci i co reprezentują. Tak więc domyślne staje się głosowanie na nazwisko, które jest znajome.
Mieszkańcy Ontario pójdą na wybory samorządowe 24 października.
za cp24