Aby zrozumieć życie, trzeba zacząć od śmierci. W jej perspektywie świat wygląda inaczej. Jest bardziej fascynujący. Doczesność mierzona wiecznością otwiera nas na nieustanne uczucie zdziwienia. Żyć pełnią życia, to znaczy być w podróży, której punkt docelowy nie znajduje się na tym świecie.
Nie wiemy dlaczego pojawiliśmy się na Ziemi, w tym czasie, kim jesteśmy, ale wiemy z całą pewnością, że czeka nas przejście; „kres ziemskiej wędrówki”. Pogodzić się z odchodzeniem, włożyć je do naszej codzienności, wyczekiwać każdej kolejnej minuty istnienia, nie zatracać ciekawości, nabrać dystansu do dnia powszedniego… To kwintesencja życia.
Naszą cywilizację zbudowało chrześcijaństwo. To ono dało wyposażyło nas w przekonanie o konieczności pozyskania zasługi na wieczność, ono też sprawiło, że tysiące ludzi, nie bało się ryzykować życiem na tym świecie, po to, by zaskarbić sobie żywot wieczny tam, za grobem.
Wszystkich Świętych do radosne przypomnienie naszej eschatologicznej tożsamości, tego kim naprawdę i po co tu jesteśmy. Wspólnota świętych to zgromadzenie ludzi narodzonych do wieczności. Oni dają nam nadzieję pokazując, koniec czasów – ucząc na czym polega dokonanie się życia. Oni są drogowskazem naszego ziemskiego powołania.
Cmentarze są miejscem pożegnań, symbolicznym korytarzem, ale przede wszystkim są dla nas miejscem opłakiwania własnej niedoskonałości, uświadamiania sobie prawdy o nas samych, prawdy życia, którą staramy się codziennie odsuwać, zasypywać milionem doczesnych trosk; tym żeby było nam „przyjemnie”; mimo to, że prawdziwą radość i przyjemność istnienia znaleźć możemy tylko wówczas, gdy przyjmiemy zaproszenie do wieczności.
Tajemnicą naszego doczesnego życia jest cierpienie. Bardzo często towarzyszy umieraniu. Dzisiaj, w naszym smutnym i pogrążonym w głupocie świecie, wiele mówi się o „godnym umieraniu”, jako o śmierci szybkiej i bezbolesnej, ba jesteśmy nawet gotowi uzasadnić zabijanie ludzie chorych, gdy ich życie „nie warte jest już życia”.
Współcierpienie, znoszenie własnego bólu, oddawanie swego cierpienia za kogoś, troska o cierpiących jest największym wyrazem człowieczeństwa; bardzo często ludzie, którzy za wszelką cenę usiłują wyeliminować przeżywanie cierpienia z własnego życia, wkraczają w krainę pustki wywołującą męki duchowe.
Zabijanie ludzi pod pozorem ulżenia ich cierpieniom stanowi emanację ludzkiej pychy, uzurpowanie sobie bycia panami życia i śmierci, podczas gdy jego zaakceptowanie zbliża nas do przeżywania wspólnoty ludzkiego losu, zbliża do świętości, do zrozumienia rzeki życia.
Nasza cywilizacja została zrodzona z przekonania, że ten świat liczy się jedynie ze względu na tamten. Śmierć jest wielką nauczycielką życia.
Jedną z najpotężniejszych metod zniewalania jest zamykanie wszystkiego w doczesności. Śmierć wyzwala nie tylko umierających; gotowość na śmierć przynosi prawdziwą wolność żyjącym. Fakt, że przez całe życie idziemy na śmierć pozwala odnaleźć się w świecie i żyć jak wolny człowiek; cóż bowiem może nam zagrażać, gdy śmierć nie jest straszna? Wówczas dopiero uczymy się dobrze korzystać z wolnej woli.
Podczas, gdy my wędrujemy wciąż po tej stronie, mamy na cmentarzach coraz więcej bliskich i znajomych; nie tak dawno odeszło dwóch ludzi współtworzących „Gońca” – Janusz Niemczyk w Toronto i Aleksander Pruszyński w Mińsku. Ich czas się zamknął. Po każdym człowieku pozostaje ubytek; każdy z umierających zabiera jakąś część bliskich osób; nas nie ma już dla nich, ich nie ma dla nas, pozostaje pamięć. Nieśmy tę pamięć do czasu ponownego spotkania. Pamiętajmy, bo jest to część tego kim jesteśmy.
Nikt nie jest samotną wyspą, pisał Tomasz Merton, jesteśmy wszyscy dziećmi Bożymi, a na cmentarzu wyzwalamy się z matrixu współczesnego świata, zaczynamy dostrzegać rzeczywistość.
Jak to ujmował wspomniany autor; “Bez życia duchowego cała nasza egzystencja staje się iluzoryczna i zawieszona w próżni. Włączając nas w prawdziwy porządek świata, ustanowiony przez Boga, życie duchowe wprowadza nas w możliwie najpełniejszy związek z rzeczywistością – nie tą, którą sobie wyobrażamy, ale tą, która rzeczywiście istnieje. A czyni to, uświadamiając nam naszą prawdziwą osobowość i stawiając ją przed obliczem Boga”.
Stojąc nad grobem uświadamiamy sobie również to, że nasza ludzka wspólnota obejmuje tych, którzy byli przed nami i tych, którzy przyjdą po. Bądźmy dla nich dobrymi braćmi – módlmy się za tych, którzy odeszli, a dla tych, którzy przyjdą zostawmy, jak najmniej zła po na nas samych.
Andrzej Kumor