Jak zaczynać Nowy Rok? Jak sama nazwa wskazuje: od nowa. A czy koniecznie musimy zaczynać wszystko od nowa? Pytanie trywialne, oczywiście nie. To co dobre powinno być kontynuowane, a nawet wzmocnione. Wzmocnione po to, aby nas utwierdzić w tym dobrym, kim jesteśmy.
Ale Nowy Rok to także czas deklarowanych zmian, znanych pod nazwą rezolucji noworocznych, które składamy, bo chcemy wiele ulepszyć w naszym życiu. Rezolucje te zbyt często dotyczą rzeczy frywolnych takich jak dieta, waga, oszczędzanie. Rzadziej mają związek z naszym zachowaniem. Rzadziej deklarujemy, że będziemy się mniej złościć na bliźnich, bo co? Nie robią tak, jak my tego chcemy? Często takie rezolucje dotyczą ogólnego nas polepszenia, na przykład, nauczę się w końcu angielskiego na poziomie czytania książek, dokończę studia i zdobędę w końcu ten certyfikat, który pomoże mi w znalezieniu lepszej pracy. Chyba nas to nie dziwi, że to kobiety najczęściej stawiają sobie takie postanowienia ulepszenia siebie. Cóż, faceci są z reguły lepsi z natury, więc jeśli o zmiany chodzi, to ich rezolucje noworoczne zbyt często dotyczą zmian u ich kobiet. Na przykład, będę łagodniejszym mężem, jeśli mi w końcu ugotuje flaki tak jak moja siostra.
No, ale żarty na bok. Choć przy ogólnych minorowych nastrojach dookoła, to i tak dobrze, gdy potrafimy się z siebie śmiać. I o to właśnie chodzi w tym Nowym Roku, żeby był lżejszy od poprzedniego, żeby nie dźwigać zbędnego bagażu. Jednym ze sposobów dokonania tego odciążenia jest pozbycie się win własnych. Ta domena naszego jestestwa jest bardzo dokładnie opisana i osadzona w naszej religii i kulturze poprzez sakrament pokuty. Niełatwy, ale bardzo skuteczny. Winy odpuszczone, są winami niebyłymi. Przytoczę taką anegdotę o winach odpuszczonych. Pewien człowiek dokonał rachunku sumienia, wyspowiadał, odpokutował i winy zostały mu odpuszczone, przez co stał się lekki i zaczął od nowa – tym razem bez grzeszenia.
Inny człowiek, nie wierzący w zmazanie win, postanowił to sprawdzić. Za pośrednictwem anioła zapytał Boga, czy taki to, a taki (podając dane tego kolegi), zrobił to i to złego w tym i tym dniu, o czym wiedział na pewno, bo był tego świadkiem. Otrzymał przez anioła odpowiedź od Boga ‘Nie pamiętam’. Czyli winy odpuszczone są zapomniane. Odkupując nasze winy zmieniamy przeszłość. Ciekawa ta koncepcja znajdująca ostatnimi czasy odzwierciedlenie w terapiach, kiedy to należy dotrzeć do sedna sprawy, aby zmienić wzór połączeń w naszym mózgu, co potocznie nazywa się ‘re-wiring’.
W tym aspekcie należy współczuć ateistom, bo oni są skazani na życie w piekle swoich win po wsze czasy. Im nikt ich przewinień nie przebacza, a co najważniejsze, muszą z nimi żyć, bo nie mają mechanizmu oczyszczenia.
O ile odpuszczenie win jest dobrze zdefiniowane, to przebaczenie już nie. Wiemy, że powinniśmy ‘odpuścić naszym winowajcom’, aby i nam nasze winy zostały odpuszczone, ale już nie bardzo wiadomo jak.
Przebaczenie jest znacznie trudniejsze, nieczęsto tak trudne, że prosimy wręcz o dar przebaczenia. Należę, do tej grupy. Mam trudności z przebaczaniem, dlatego też w mojej codziennej modlitwie proszę o dar przebaczenia. Dar przebaczenia, który pomoże mi z moich bark zdjąć ciężar życia ze złem, którego doznałam. I tu uwaga, niekoniecznie jest to związane z przeprosinami ze strony zadającego nam ból. Trudno, żeby zatwardziały komunista przeprosił kogokolwiek, że na niego donosił. Najczęściej dalej jest wściekły, że się to wydało, bo miało to zostać w niedostępnych dla nikogo kartotekach po wsze czasy. Ale i jemu trzeba wybaczyć. Tylko jak? Tak, aby to jego przewinienie wobec nas nie było naszym przytłaczającym ciężarem. Czyli tak: ktoś coś złego nam uczynił, nie chce nas za to przeprosić (bo pewnie uważa, że nic złego nie zrobił), a my z tego powodu cierpimy? No nie. Ta kwadratura koła musi być sprostowana ponownie na koło. Sprostowana poprzez wybaczenie winowajcy, bez względu na to kim on jest, i co sobie nie uzurpuje.
Powiedzmy sobie szczerze, że idealnych winowajców, takich, którzy przyznają się do winy i proszą o wybaczenie prawie się nie spotyka. Jeśli już, to zawsze są okoliczności łagodzące, i to dużo ich jest. Przy czym wybaczyć, wcale nie znaczy zapomnieć. To także wcale nie znaczy, że po naszym wybaczeniu zaczynamy pląsać mazura z naszym katem do dawnej orkiestry. Nie zapominanie, pomaga nam ustrzec się przed ponownym wystawieniem na odstrzał. Mamy prawo (i obowiązek) strzec się przed złymi atakami innych.
Mam przyjaciółkę, którą mąż od lat manipuluje i okłamuje. Ona mu od lat przebacza, bo jak już zajdzie za daleko, to jest przepraszana i mu przebacza, i od lat sytuacja się powtarza. Ciekawe jak długo będą tak grać? Moja koleżanka, jest psychicznym wrakiem, bez cienia poczucia wartości, obwiniająca się za wszystko, tak negatywna i depresyjna, że coraz trudniej jest z nią przybywać, bo zaraża tą swoją beznadzieją. Chodzi na jakieś terapie, ale tak długo, jak nie wycofa się z tej patowej i okrutnej dla siebie sytuacji, tak długo jej znęcający się nad nią psychol będzie z niej wysysał tyle ile się da. Proste? Tak dla mnie, bo ta sytuacja mnie nie dotyczy. Bez pamiętania, nie ma możliwości przebaczenia: ani przebaczania innym, ani bycia przebaczonym przez innych. Bezwarunkowo może nam przebaczać wszechmocny Bóg, ale my musimy pamiętać, aby nie powtórzyć swoich win, ale i też zapobiec żeby inni nas nie krzywdzili.
W naszej kulturze polskiej głęboka jest pamięć zsyłek na Sybir. Dokonywali tego zła co i raz w stosunku do nas Rosjanie. Nigdy nas nie prosili o przebaczenie, i raczej nigdy nie poproszą. Chodzi o to, że nam o tym nie wolno zapominać, ale przebaczyć trzeba. Zsyłki na Sybir były i są rosyjskim systemowym narzędziem zasiedlania bezmiaru Syberii nie tylko przez Polaków, ale przez wiele innych narodów, a także i samych Rosjan. Musimy widzieć to w całej rozciągłości rosyjskiej polityki zasiedlania Syberii. Podobnie jak z wywoływanym kryzysem migracyjnym. Po strasznej wojnie 30-letniej (1608-1648), gdzie początkowo katolicy walczyli z heretykami, a potem wszyscy z wszystkimi, już nie pamiętając o co, Berlin (ówczesna stolica Brandenburgii) straciła połowę swoich mieszkańców. Wtedy to Fryderyk Wilhelm (Wielki Elektor Prus) otworzył bramy dla wszystkich wyznań, co zapobiegło upadkowi miasta. Podobnie zrobili przywódcy Niemiec w roku 1945, gdzie do wyludnionych przez samych siebie miast, sprowadzano kogo się tylko dało. Ta powtórka z kryzysem migracyjnym w 2015 miała być wielkim zasileniem starzejącego się społeczeństwa niemieckiego nowymi młodymi rękami do pracy. W 2015 nie tak wyszło jak zamierzano, ale wzór z otwartymi granicami został powtórzony.
Takie szersze spojrzenie na nasze przewinienia pozwoli ujrzeć okoliczności łagodzące (np. wpływ ojca pijaka i podświadome utożsamienie się z nim, czy dysfunkcyjne środowisko, w którym wzrastaliśmy), ale i uwarunkowania złoczyńcy (np. socjopatyczne rodzina), a tym samym dodatkowo uzbroić się, aby już nie powtarzać i nie pozwalać. Nowy Rok to nowe podejście do nas samych. I tylko tyle jesteśmy w stanie zmienić – nas samych. I to tylko za przyzwoleniem Boga. Skorzystajmy z tej łaski.
Alicja Farmus
Toronto, 1 stycznia, 2023