16-letni Josh Alexander z Renfrew walczy ze swoją szkołą katolicką, o to by mógł w niej się uczyć. Szkoła zawiesiła go, najpierw na kilka miesięcy, a potem do końca tego roku szkolnego za głoszenie tego, co… mówi nasza katolicka wiara na temat płci, mianowicie, że Bóg stworzył nas jako mężczyznę i kobietę.

         Według szkoły, głoszenie takich poglądów stanowi zagrożenie dla uczniów transpłciowych.

        Szesnastolatek protestował też przeciwko zezwalaniu podającym się za kobiety biologicznym mężczyznom na korzystanie z damskiej ubikacji… Szkoła uważa, że jeśli ktoś podaje się za kobietę, może wchodzić do damskiej…

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        A więc podsumujmy: katolicka szkoła wyrzuciła ucznia ze szkoły, za to, że głosi to, co mówi katolicka wiara, a czego – teoretycznie – szkoła powinna nauczać.

        I co na to Kościół? Biskupi? Nasi pasterze?

        Z jednej strony, jest czymś oczywistym tolerancja wobec ludzi, którzy nie żyją zgodnie z kanonem katolickiej wiary i mają całkiem inne przekonania, z drugiej, czym innym jest pochwalanie takich zachowań i zmuszanie do podzielania takich przekonań.

        W dawnych czasach nazywało się taką sytuację gwałceniem sumienia. Dzisiaj na takie gwałty nauczyliśmy się przymykać oczy, uczymy się żyć w dystopii.

        Dlatego fakt, że nasza wspólnota religijna, Kościół katolicki nabiera w takich sprawach wody w usta pokazuje, co się dzieje. Jeśli uczeń katolickiej szkoły nie ma wsparcia swego Kościoła, kiedy stara się bronić tego, czego ten Kościół naucza, to znaczy, że ktoś przełożył Kościołowi jakąś zwrotnicę.

        Jeśli nauczanie katolickie w szkołach katolickich nie jest poważnie traktowane, to po co utrzymywać fikcję? Może lepiej – jak niegdyś w komunizmie – zejść do katakumb sal katechetycznych, gdzie młodzież rzeczywiście mogłaby poznawać katechizm, odbierać katolickie wychowanie i otwarcie dyskutować o problemach, o których dzisiaj księża boją się mówić na kazaniach.

        Szkoły katolickie wprowadzają obecnie u młodych ludzi dysonans poznawczy, nauczając pod katolickim szyldem czegoś innego. Szkolnictwo katolickie w Ontario od dawna jest terenem propagandowej ofensywy – eufemistycznie rzecz ujmując – modernizmu, a władze kościelne odwracają głowę w drugą stronę. Czy to jest koniec Kościoła, jaki znamy?

•••

        Niedawno zakończyła się zbiórka prowadzona w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, czyli organizacji założonej przez wykreowanego na kontestatora, „młodzieżowca” Jerzego Owsiaka. Chętni poznania, jak działa ta organizacja mogą prześledzić w internecie przebieg procesu, jaki bloger Piotr Wielgucki piszący pod pseudonimem „Matka Kurka” wytoczył Jerzemu Owsiakowi. W skrócie, można zauważyć, że Owsiak działa według modelu tutejszego biznesu charytatywnego, czyli dla porównania dyrektor United Way zarobił w 2022 roku $1,578,515. Dopóki Owsiak robi to legalnie (Piotr Wielgucki utrzymywał, że nie do końca) to krzyżyk na drogę, jest wolność.

        Wolność dotyczy również nas, osób, w jakiś sposób wywiązujących się z obowiązku jałmużny (dzisiaj to niemodne słowo), dlatego nie dajmy się szantażować moralnie, ulegać akcyjnej egzaltacji, bo choć dawanie potrzebującym zobowiązuje, to jednak obowiązkiem jest również rozpoznanie komu i na co nasze pieniądze dajemy. Możliwości jałmużny jest bardzo wiele i dobrze jest popatrzeć, gdzie te nasze środki są wykorzystywane w zgodzie z naszymi przekonaniami i sumieniem. Po prostu, nie rozgrzeszajmy się z lenistwa i rozpytajmy co i gdzie rzeczywiście finansujemy.

        A że finansować powinniśmy nie ulega żadnej wątpliwości.

•••

        Wielu z nas narzeka na to, że świat dookoła zwariował, że nie ma zdrowego rozsądku, że nam stawiają rzeczy na głowie. Ale są ludzie, którzy z tym walczą, są ludzie, którzy zdecydowali się ponosić pewne konsekwencje tego, że mówią prawdę. Jedną z takich osób  jest profesor Jordan Peterson, który właśnie niedawno wykładał w Kanadzie. Chwała Panu Bogu za to, że są tacy ludzie, bo to co oni robią najważniejsze to ośmielają innych; pokazują co jest normalne, a co nie jest normalne.

        Tutaj dygresja, minął rok od Konwoju Wolności i pamiętam, jak jeden z trackerów, z którym rozmawiałem wtedy, powiedział, że niezależnie od tego, co się stanie, bardzo się cieszy, że przyjechał do Ottawy, bo zobaczył jak wielu ludzi myśli tak samo, jak on.

        Większość ludzi wciąż myśli normalnie, natomiast to, co widzimy w mediach, to co widzimy w tym świecie publicznym, coraz częściej przypomina sztuczny, wykreowany świat, który ma nas przenicować.

         Dlatego Bogu dzięki za ludzi pokroju Jordana Petersona, który ośmiela nas wszystkich i daje nam wszystkim impuls do tego, byśmy się nie bali mówić co myślimy. Owszem, można czasem sobie zaszkodzić w pracy, dziecko może sobie zaszkodzić w szkole, ale na razie ta cena jest niewielka, bo jeszcze nas nie zasypują w dołach z wapnem i nie wysyłają do obozów reedukacji, chociaż Jordana Petersona usiłowali skierować na  kursy reedukacji. A jeżeli teraz nie będziemy się przeciwstawiać, to później ta cena przeciwstawiania się będzie o wiele wyższa. Na razie poprzeczka jest ustawiona dosyć nisko.

        To są tylko różne nieprzyjemności. Ktoś się skrzywi, ktoś zabanuje w mediach społecznościowych,  rok temu niektórym zamknięto konta bankowe, ale da się żyć. To nie jest jeszcze na ostro. To nie jest  CzeKa i Dzierżyński.  To są na razie tacy podskakujący agitatorzy, jak się na nich huknie to przysiądą. Oni są groźni dlatego, że „przeszli przez instytucje”,  opanowali je i  działają mocą tych instytucji, ale to ludzie małego formatu.

Andrzej Kumor