Stanisław Michalkiewicz dawno temu uczynił wywód, że polska zdrada narodowa ma swój korzeń w szwedzkim Potopie. Szlachta była tak rozpieszczona wielkim dobrobytem Rzeczpospolitej że najazd Szwedów był dla niej całkowitym szokiem. Za swój święty spokój i zachowanie choćby części wielkich majątków skora była – niczym w dawnych czasach obywatele rzymscy barbarzyńcom – okupić się i wydać część bogactw, byle tylko nie łupili…
Szlachta nawet króla szwedzkiego gotowa była na tron Polski posadzić; sama ojczyzny nie broniła pieniędzy królowi na wojska zaciężne nie chciała dać widząc w tym zamach na swoje korzyści i dobrobyt, a wygodne życie chciała ratować nawet zapisując się w poddaństwo obcych.
Ta tradycja zdrady później umacniała się przez jurgielt; obrabowana przez Szwedów, pozbawiona dochodu warstwa wyższa nie miała z czego utrzymać rodzin, a uczciwa praca była jej zakazana. Efekt był taki, że brała pieniądze z obcych dworów sprzedając swoje polityczne prawa.
To wtedy zaczęto zdradę traktować jako coś złego, no ale nie takiego żeby od razu wieszać czy ścinać; w końcu tolerancyjna Polska była wyrozumiała.
Ta kultura polskiej zdrady ciągnie się za nami, jak smród po gaciach. Obyczaj chodzenia do obcych na skargę i używania obcej siły dla forsowania własnych prywatnych interesów jest jednym z prawdziwych problemów Rzeczpospolitej, jest to obyczaj rozpowszechniony w krajach okupowanych i kolonialnych, których elity zabiegając o względy mocodawcy, rozgrywały swoje wewnętrzne konflikty; jest to w końcu obyczaj jakże powszechny wśród elit PRL-u, gdzie nieważne było stanowisko i funkcja formalnej władzy, a najważniejsze kto, kogo i jak bardzo zażyle znał w Moskwie.
Jak z tym walczyć? Ten feler naszego narodowego charakteru widzimy na wszystkich szczeblach; widzimy go i tutaj w naszym środowisku polonijnym, gdzie niektórzy kosztem wizerunku naszej Wspólnoty forsując swoje prywatne interesy chodzą na skargę do tych, których uważają za silniejszych.
Rozwiązaniem jest ostracyzm, od tego należałoby zacząć. Należy otarbiać takich ludzi, izolować, a ich zachowanie nazywać po imieniu. Trzeba im to pamiętać.
Andrzej Kumor