Myślę, że tak niewiele trzeba by ustabilizować sytuację, przynajmniej wewnątrz kraju, żeby nie było tak, że “gdzie dwóch się bije…”. Swoją drogą walka o władzę to straszna rzecz, to zaślepia, wszystkie inne rzeczy, wartości idą precz, ale jak uleczyć kogoś chorego na władzę?!
Tym tekstem próbuję uświadomić wielu, co tak naprawdę jest ważne, by dostrzegli ile zła się wydarzyło niepotrzebnie, którego można by uniknąć, tylko przez zjednoczenie narodu. By wreszcie dostrzec wartość wspólną a nie indywidualne, chore dążenia, ambicje.
Rok 1920 – wojna polsko bolszewicka i jej apogeum sierpień 1920, jakże ważna kolejna rocznica Bitwy Warszawskiej, ale jakże inna niż obchodzona niedawno rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Powstanie Warszawskie, to zryw mieszkańców Warszawy, spontaniczny, nie w pełni przygotowany i osamotniony. W ocenie był, jest i już zostanie zawsze kontrowersyjny. Tu nigdy nie milkną dyskusje o słuszności wysokiej ceny jaką czasem trzeba ponieść za odzyskanie wolności. Dla wielu będzie to zawsze dylemat, poddać się i żyć w hańbie, czy podjąć próbę walki o wolność, nawet wtedy, gdy szanse są znikome. Nawet wtedy, gdy ciemiężone miasto, mieszkańcy, słabo uzbrojeni cywile występują przeciw uzbrojonym po zęby okupantom.
Powstanie Warszawskie to wydarzenie tragicznie i wielka trauma, nie tylko dla uczestników i dla samej Warszawy, ale także dla następnych pokoleń Polaków, to smutek i żal, że mimo poświęcenia i przelanej krwi wolność się oddaliła. Jednak pamięć o tamtych wydarzeniach, tłumiona przez lata, umacniała społeczeństwo w wierze, że to poświęcenie, w przeważającej liczbie młodych ludzi daje moc, daje siłę by nie rezygnować, by dążyć do wolności, do odzyskania pełnej suwerenności. Świadomość, że Oni, Powstańcy bili się o suwerenność, o lepszy byt, pozwalała kolejnym pokoleniom żyć w przekonaniu, że ciężka praca i życie w imię chrześcijańskich zasad pozwoli po latach osiągnąć zamierzony cel!
Teraz jesteśmy wolnymi ludźmi!
Jakże odmienna sytuacja była w roku 1920, tutaj walczyła młoda, bo dwa lata po odzyskaniu niepodległości, ale regularna armia Polska, składająca się z żołnierzy zahartowanych w bojach pierwszej wojny światowej. Wtedy, w wojnie światowej walczyli nie o swoją sprawę, ale siłą wcieleni do armii zaborców, walcząc po przeciwnych stronach, brat przeciw bratu, teraz bili się w obronie własnej zagrożonej wolności ramię w ramię z polskim społeczeństwem, przeciw bolszewickiemu żołdactwu. Tutaj w obronę Ojczyzny zaangażowało się całe polskie społeczeństwo, mimo na szeroką skalę zakrojonej bolszewickiej propagandy i niestety nawoływania przez polskich komunistów działających na terenie Rosji bolszewickiej, a potem w miarę cofania się polskich wojsk na terenach Polski podburzano polskiego chłopa by bił swojego “pana”, krwiopijcy i ciemiężyciela, także fabrykanta, czyli wyzyskiwaczy, chłopskich i robotniczych. Polski chłop i robotnik nie uległ tej propagandzie i ruszył z bronią w ręku na bolszewika. Chociaż nie od razu tak ochoczo się angażowano w obronę kraju, bo silna propaganda robi swoje, także koszta materialne, przymusowe dostawy dla wojska, wszystko na potrzeby wojny, chłop ubożeje, ale gdy już sam doświadczył co to bolszewizm, jakie to wojsko, jacy ludzie, że oni sami obdarli by go ze skóry, chwycił to co miał pod ręką i stanął do obrony. Chłopi, mimo, że był to lipiec, sierpień, okres żniw, sami zgłaszali się do wojska na ochotnika, by dostać broń i bić bolszewika. Tym bardziej, gdy widzieli jakie to wojsko bolszewickie, nie wyszkolone, nie ubrane, nie w mundurach, ale w cywilnych łachmanach, często bez butów, boso. Często w mundurach polskiej armii i obuwiu polskiego wojska, bo po drodze okradli polskie magazyny mundurowe i z zaopatrzeniem. To samo z bronią zdobytą na polskim żołnierzu.
Z takim wojskiem mamy przegrać? – ależ NIE ! i ruszono do boju, tu już nikt się nie wahał.
Do boju ruszyły też kobiety, powstała Ochotnicza Legia Kobiet. Inicjatorką tej organizacji i pierwszym komendantem była Aleksandra Zagórska, pierwsza kobieta major w Wojsku Polskim. W polskim wywiadzie natomiast, który znacznie przyczynił się do pokonania bolszewików pracowała Maria Wittek, pierwsza kobieta generał w Polskim Wojsku. Kobiety kurierki i sanitariuszki, kobiety w szwalniach i w jadłodajniach, dla frontu, ale także walczyły na froncie z bronią w ręku. Były nawet dowódcami oddziałów.
Teraz, szczególnie dla młodego pokolenia, może być zaskoczeniem,może budzić zdziwienie, ale w roku 1920 wśród żołnierzy było wielu analfabetów, żołnierz nie umiał czytać i pisać, więc kobiety czytały i pisały listy żołnierzom na froncie. Przy okazji jako instruktorki uczyły ich czytania i pisania.. W Bitwie Warszawskiej kobiety tworzyły z bronią w ręku na przedpolach i przedmieściach Warszawy ostatnią linię obrony.
Bitwa Warszawska określana często jako “Cud nad Wisłą” takim cudem była, ale na ten “Cud” złożyło się wiele sprzyjających okoliczności. Te właśnie, które już wymieniłem, ta niebywała konsolidacja społeczeństwa w słusznej sprawie, ale także pomoc innych narodów w walce ze złowrogim widmem bolszewizmu także dla ich krajów. Pomagała Polsce regularna armia Ukrainy, oddziały kozackie, nawet Rosjanie – białogwardziści, chociaż nie tak licznie.
Mimo sabotowania przez Anglików i Niemców, a także Czechów dostaw broni, bo tam sprzyjano bolszewikom, to pomagali nam Rumuni, Węgrzy, Włosi i Francuzi. Zakupiona broń z Belgii i Danii nie mogła dotrzeć do Polski, bo akurat, tak przypadkiem zaczęli strajkować Niemieccy dokerzy, to samo w Wolnym Mieście Gdańsku Niemcy nie chcieli przepuścić statków z bronią dla Polski, potem nie chcieli rozładować. To samo, gdy pomoc szła zza Oceanu, statki z humanitarną pomocą z USA i Kanady były okradane przez Niemców i robiono wszystko, by ta pomoc nie dotarła do Polski.
Natomiast z Włoch i Francji sprzęt wojskowy i broń trafiała do Polski przez Węgry i Rumunię, bo Czechy nie puszczali.
Z Węgier przyszedł jeszcze w porę złożony z 55 wagonów o łącznej długości 825 m pociąg pancerny z amunicją. Polska walczyła też bronią i amunicją z okresu pierwszej wojny światowej, pozostawioną na terenie Polski przez niedawnych zaborców.
Poza tym mądre dowodzenie polskich dowódców i błędy w dowodzeniu przeciwnika, te właśnie wszystkie czynniki i Boża Opatrzność, ale także wiele innych jak np. duża rozpiętość frontu, brak łączności, czy braki w zaopatrzeniu wroga przyczyniły się do zwycięstwa.
A przecież mogło być inaczej, przecież czerwona armia szła na Warszawę z marszu i wielu było wątpiących, że tej nawały, choć bezładnej, źle uzbrojonej, ale przeważającej liczebnie nic nie zatrzyma, jednak determinacja i wiara w zwycięstwo pozwoliły pokonać wroga!
Gdy po tym zwycięstwie nastał czas pokoju, różnie bywało.
Były wzloty, zjednoczenie polskiego społeczeństwa we wspólnym budowaniu, odbudowie rozgrabionego, zrujnowanego kraju, przestawienie kraju rolniczego na przemysł, Centralny Okręg Przemysłowy, Port i miasto Gdynia, a zarazem ciągła walka o władzę. Potem druga wojna światowa i państwo słabo do niej przygotowane, zbyt słabo!
Obecnie mamy wojnę za miedzą, Rosja o imperialistycznych zapędach, wspólnie z Białorusią grożą Polsce, czy to poważne zamiary, czy blef? – na wszystko ich stać!
Jak wobec tego zagrożenia zachowuje się część polskich polityków i społeczeństwa? – można odnieść wrażenie, że są ich sekundantami!
Czy potrafimy czytać historię, czy wyciągamy wnioski z przeszłości, czasem, jak przecież dobrze wiemy obfitującą w ogrom tragedii, których można by uniknąć?!
Ile jeszcze trzeba tragicznych doświadczeń, by zrozumieć, jak wielka odpowiedzialność za kraj ciąży na rządzących i pretendentów do rządzenia?!
Dlaczego walka o władzę jest tym czynnikiem nadrzędnym w aktywności politycznej poszczególnych partii a nie dobro kraju?!
Mnóstwo pytań!
To niebywałe, zbliżają się wybory, jest już kampania wyborcza, partie prezentują programy, a taka Platforma powiada, że przedstawi swój program po wyborach, oczywiście, jeśli wygra.
Platforma z Tuskiem wyprowadza ludzi na ulicę, tam szuka dialogu demonstrując wrogość do każdego, kto przeciw.
Cóż więc dają obchodzone tak uroczyście rocznice wielkich, często tragicznych wydarzeń, po co one są?! Tak, po to by pamiętać, by nie zapomnieć o naszych przodkach, o ich heroizmie, walce i zachowanie własnej, odrębnej narodowej tożsamości, by ich, a teraz nas nikt nie wchłonął w odmęty obcej dla nas kultury. Byśmy nie byli jakąś Rzeszą, czy kimś z Kraju Rad!
Dwa lata po naszym zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej już w 1922 r. utworzono ZSRR, gdyby Bitwa Warszawska zakończyła się klęską, bylibyśmy jedną z tych republik.
Niemcy cały czas dążą do utworzenia IV Rzeszy Niemieckiej, której plan istnieje już od 10 sierpnia 1944 r. kiedy to w Strasburgu na spotkaniu największych firm niemieckich Volkswagena, Kruppa i Messerschmitta uradzono aby taki twór powstał. Teraz to odżyło, utworzono Unię Europejską, utworzono strefę euro, czyli niemieckie imperium walutowe, wciągnięto tam wiele krajów, które na tym straciły, a Niemcy urosły. Dąży się do tego by podporządkować sobie także Polskę. Mówi się to już bez ogródek, mówi się wprost. Polska musi słuchać, bo się ją zagłodzi, będzie się ją zwalczać i w tym celu, gdy nieskuteczny jest tabun polskich europosłów, za wyjątkiem Zjednoczonej Prawicy, biorą się za to bezwstydnice sami Niemcy. Jakaż więc złość, gdy Zjednoczona Prawica burzy wszelkie ich plany.
Co trzeba zrobić, by uświadomić tym co działają wbrew interesom własnego kraju, że robią źle, że niszczą dorobek wielu pokoleń, żeby wreszcie zrozumieli, że ci co walczyli i ginęli, tak jak z Niemcem w Powstaniu Warszawskim w 1944 r. i z bolszewikiem w 1920 roku, to wszystko po to, by Polska była wolna, z własną Konstytucją i Hymnem Narodowym. Jak ich uświadomić by nie pomagali Niemcom zrobić tego, czyli przejęcie rządów nad Europą, tego właśnie czego nie udało się zdziałać Hitlerowi zbrojną armią. Niemcy ekonomicznie, swoimi pieniędzmi chcą stworzyć superpaństwo, na którego czele, oczywiście będą stać Niemcy. Sprzeciwia się jednak Polska, to znaczy obecny polski rząd, bo Polska już doświadczyła wszystkiego co niemieckie i wie najlepiej jak to rządzenie niemieckie wygląda, że nigdy nie będzie równym partnerem dla Niemiec.
Tylko jak o tym przekonać obecną opozycję a z nią część społeczeństwa?!
Wydaje się to proste, wystarczy trzeźwo spojrzeć na działania rządu i opozycji, kto działa konstrukcyjnie, a kto dąży do destrukcji, kto chce wolnego kraju, a komu wygodniej pod obcym protektoratem, kto ceni patriotyzm naszych przodków, a kto pokłada nadzieję w pruskim dziedzictwie na ziemiach polskich.
Wreszcie nie tak trudno dostrzec, kto cementuje, jednoczy naród a kto skłóca i dąży do rozłamu.
Obchodzone uroczyście rocznice dają nam wiele do myślenia i powinniśmy być mądrzejsi o tamte wydarzenia, by nie popełniać podobnych błędów, by nie dopuszczać do sytuacji skrajnych, by nie utracić tego co jest najbardziej cenne, suwerenności, bo potem by ją odzyskać płaci się wysoką cenę, zbyt wysoką!
Jerzy Rozenek