Nie ustają dyskusje historyków i publicystów obwiniających ówczesne elity II Rzeczypospolitej (z min. płk Józefem Beckiem na czele), za kataklizm, który dzięki zdradzie źle dobranych sojuszników, kosztował nas życie ok. 6 mln obywateli, wymordowanie elit, zniszczenie gospodarki i długoletnią sowiecką okupację. Prawdą jest, że jesteśmy “wycieraczką” Europy rzuconą przez Boga w strefę zgniotu, między dużymi narodami Rosją i Niemcami i żadne cudowne koncepcje tego nie zmienią. Nie mamy zasobów i możliwości, aby przeciwstawić się Niemcom, czy Rosji Sowieckiej, a już na pewno ich połączonym siłom. Sojusznicy nasi uchodzili za mocarstwa światowe i tak jak my graliśmy ich kartą na odstraszenie Hitlera, tak i oni nieprzygotowani do wojny, dbali głównie o swoje interesy (potrzebując sił Armii Czerwonej). Zachód z ulgą obserwował zwycięstwa Stalina, aby opóźniać lądowanie we Francji na niecały rok przed zakończeniem wojny w Europie. Stalin zaś brał we władanie te ziemie na których stanął but sowieckiego sołdata (co prawda dopiero w 1955 r., ale wycofał się z Austrii). Rozważanie sojuszu z Hitlerem jest bajkopisarstwem i nie bierze pod uwagę tak rasistowskich i rewizjonistycznych (względem polskich ziem “poniemieckich”) planów Hitlera jak i nastawienia tak polskiego społeczeństwa jak i jego wojskowych elit (zwycięskich w wojnie bolszewickiej 1920 r.) w stosunku do Niemiec (z czasów zaborów).

 

Wielu publicystów ostatnio wsiada na modny “roller coaster” (kolejka górska) zachwycając się uroczyskami odjętej im przez min. J. Becka wizji sojuszu polsko-niemieckiego, zupełnie pomijając szczegóły ówczesnej geopolitycznej układanki. Zapominają, że Gdańsk i autostrada z dwutorową eksterytorialną koleją to były tylko wejściowe propozycje do negocjacji. Dalej w kolejce były plebiscyty na obszarach z niemiecką “mniejszością”, czyli inaczej mówiąc: żegnaj Pomorze, Poznań i Śląsk (tak na początek, według czeskiego doświadczenia “salami”). Hitler był nienasyconą bestią i układanie się z nim byłoby skrajną pogardą do realizmu tamtych dni. Ktoś powiedział, że byłby to sojusz głodnego z kromką chleba…

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ostatnimi laty bujnie kwitnie fantastyka historyczna, której zwolennicy przyjęli kilka założeń będących pobożnymi życzeniami niekoniecznie spójnymi z historycznymi realiami. Wydaje się, że śp. prof. P. Wieczorkiewicz (i jego następcy) opierają swoje myślenie na przedwojennej książce Adolfa Bocheńskiego “Między Rosją, a Niemcami”, w której publicysta “Polityki” (nowa nazwa “Buntu Młodych”) snuje właśnie takie koncepcje (równie życzeniowe).

Jeśli jednak cofniemy się do osławionej Konferencji Hossbacha z 5 listopada 1937 r. (adiutant Hitlera płk Friedrich Hossbach, protokólant) to zrozumiemy, że w swoim “testamencie” Hitler (konferencja określała cele wojenne III Rzeszy na wypadek śmierci Hitlera) zakładał istotnie najpierw wojnę na zachodzie, konkretnie z Francją. Odprawa, która była “tajna” obejmowała ministra wojny i naczelnego dowódcę Wehrmachtu feldmarszałka von Blomberga, dowódcę sił lądowych generała von Fritscha, dowódcę lotnictwa marszałka Goeringa, dowódcę marynarki wojennej admirała Raedera i ministra spraw zagranicznych von Neuratha. Pamiętajmy jednak, że głównym celem i misją życiową Hitlera było pozyskanie przestrzeni życiowej na wschodzie dla Wielkiego Narodu Niemieckiego (Grossdeutschland) za pomocą pokojowych, czy też wojennych posunięć, to właśnie mimo rozmaitych taktycznych sojuszy się u niego nigdy nie zmieniło.

Ustalmy najpierw dlaczego Hitler przewidywał najpierw wojnę na zachodzie? To jest ten moment, który pominęli zwolennicy sojuszu polsko-niemieckiego argumentując, że zachód zmanipulował Polskę, aby zmusić Hitlera do uderzenia na wschód. Otóż

celem Hitlera było najpierw wchłonięcie Austrii, a następnie zagarnięcie Czechosłowacji w drodze na wschód. Dlatego był on zdania, że Francuzi i Anglicy nie zgodzą się na zmiany naruszające równowagę sił na kontynencie i wywiąże się wojna Niemiec z zachodem. Polska w tym czasie nie była w konflikcie z Niemcami mając tylko ograniczone interesy, które w przypadku rozpadu Czechosłowacji, można sprowadzić do odebrania zdradziecko zagarniętego przez Czechów (w styczniu 1919 r. mimo prośby o negocjacje J. Piłsudskiego nastąpił brutalna czeska agresja na Śląsk Cieszyński) polskiego Zaolzia.

Dlaczego dla Becka zajęcie Zaolzia miało aż takie znaczenie, że zgodził się zepsuć tym wizerunek Polski na zachodzie, jako biorącej udział przy boku Hitlera w rozbiorze Czechosłowacji ? Oczywiście ziemie “za Olzą” zamieszkiwane były w przeważającej mierze przez Polaków, których opór Czesi brutalną siłą pokonali i wcielili do swojego państwa. Jednak Beck obawiał się, że gdyby pozwolił Hitlerowi zająć Zaolzie, to mógłby wpaść w pułapkę. Otóż Hitler mógłby wspaniałomyślnie zaproponować powrót Zaolzia do polskiej Macierzy w zamian za powrót do niemieckiej Macierzy Gdańska (na zasadzie polityki etnicznej jeszcze prezydenta Wilsona). W okresie Monachium (Sudetenland) byłoby to bardzo zrozumiałe. I tu był “pies pogrzebany”

Oczywiście w wypadku niepowodzeń niemieckich w wojnie z Francją, Hitler przewidywał polskie uderzenia na Prusy Wschodnie, Śląsk i Pomorze. Hitler zakładał, że w razie konfliktu Polska poważnie się nie ruszy na pomoc Francji, gdyż nie będzie pewna zachowania się Sowieckiej Rosji. Przy tym sądził, że lewicowo zainfekowana Francja nie pójdzie na wojnę bez Anglii, a obydwa te kraje widział uwikłane w nadchodzącej wojnie z Włochami, którą prognozował na lato 1938 r. Co do Rosji to uważał z kolei, że będzie neutralna z powodu Japonii i też się nie ruszy.

Kiedy jednak zachodnie państwa podały Hitlerowi do konsumpcji część Czechosłowacji na złotej tacy, zaskoczony Hitler zmienił strategię wierząc, że zachód nie chce się bić i do wojny nie jest gotowy. Chociaż był rozczarowany, że zabrano mu okazję na małą wojnę z Czechami, wreszcie chciał wystąpić w roli naczelnego wodza. Przypomnijmy, że dowództwo Wehrmachtu nie bardzo paliło się do walki z dobrze wyszkoloną i uzbrojoną (w ufortyfikowanym górzystym terenie) armią czechosłowacką. Polska wiedziała wcześniej o “bojowości” sojusznika, który nie chciał “umierać za Gdańsk”, wszak Francuzi nie podjęli polskiej inicjatywy wojny prewencyjnej z Niemcami w 1933 i następnie w 1936 r. Tak więc jak widać powyżej, ugodowe zachowanie państw zachodnich spowodowały zmianę kierunków agresji Hitlera, który w konsekwencji mógł powrócić do realizacji swojej głównej strategii w pozyskaniu przestrzeni dla wielkiego narodu niemieckiego właśnie na wschodzie…

W odniesieniu do Wielkiej Brytanii Hitler chciał pokoju, interesowało go stworzenie niemieckiego imperium kolonialnego bezpośrednio na wschodzie, dlatego nie przewidywał konfliktu z Anglią, którą zresztą widział jako imperium w okresie schyłkowym (w obliczu problemów w Indii doradzał Anglikom rozstrzelanie Gandhiego i jego otoczenia). Wierzył też w pokrewieństwo krwi narodów anglosaskich. Swoje domniemania opierał na wcześniejszej polityce brytyjskiej (premier Lloyd George) po I wojnie światowej wobec osłabionych Niemiec, przeciwko silniejszej Francji i jej sojusznikom, w tym Polski. Jednak po pozbyciu się niemieckich dyplomatów starej szkoły, Hitler otoczył się szpalerem klakierów i potakiwaczy i nie miał mu kto wytłumaczyć klasycznej zasady brytyjskiej polityki, która zawsze dążyła do utrzymania równowagi sił na kontynencie. Wyjaśnia to popieranie Hitlera kiedy był słaby, ale i przeciwdziałanie kiedy tylko niebezpiecznie się wzmocnił i rozpoczął terytorialną ekspansję.

Wróćmy jednak do polskich zwolenników dogadania się z Hitlerem i wspólnej wyprawy na Moskwę. Uderza wprost ich dziecięca naiwność i optymizm. Nie chcą widzieć kolejnych posunięć i swoistego rozmachu Hitlera w kroczącym pochodzie na wschód w jego taktycznym wykorzystywaniu wszelkich nadarzających się możliwości. Konferencja 4 mocarstw 30 września 1938 r. ukazała, że Hitler był gotów zaryzykować wojnę z Francją (i pośrednio Anglią) żeby zniszczyć ich więzi z krajami wschodniej Europy. Francja miała zobowiązania wobec Czechosłowacji z których się nie wywiązała. Również Rosja Sowiecka miała takie zobowiązania, jednak ich wypełnienie sprytnie warunkowała najpierw wypełnieniem zobowiązań przez Francję. Poza tym Rosja nie miała wspólnej granicy z Czechosłowacją i na ewentualny przemarsz jej wojsk musiałaby wyrazić zgodę Polska.

Po Monachium Hitler przyjął, że miał już otwartą drogę na wschód a strachliwy zachód praktycznie już porzucił swoich wschodnich sojuszników. Stąd 15 marca 1939 r. zajął Pragę, wystosował ultimatum Litwie odnośnie Memel (Kłajpeda). Już po zajęciu Sudetenland Hitler zaznaczył, że następni na celowniku będą Polacy.

Beck zaczął powoli rozumieć powagę nowej sytuacji w jakiej znalazła się II Rzeczpospolita i rzeczywiście usiłował przejąć inicjatywę w stosunkach polsko-niemieckich. Jeszcze 19 września 1938 r. przed Konferencją w Monachium, amb. Józef Lipski spotkał się z Hitlerem i przedstawił mu sytuację jak widział ją Beck. Ten zaproponował aby zdjąć protektorat Ligi Narodów z Wolnego Miasta Gdańska i zastąpić go osobnym traktatem polsko-niemieckimi. Hitler zaś powrócił do idei stworzenia (polska koncepcja z lat 20-tych) przez polskie Pomorze na 30 metrów szerokiego korytarza zawierającego autostradę i dwutorową kolej, a przy okazji ująć sprawy polsko-niemieckie w nowym traktacie…

Trzeba pamiętać, że przed Konferencją Hitler bardziej potrzebował Polski, niż Polska Hitlera. Oświadczając światu, że Sudetenland to jego ostatnie żądanie Hitler już 21 października 1939 r. polecił Wehrmachtowi przygotować plan zajęcia reszty Czechosłowacji (i z takim partnerem krytycy Becka chcieliby się układać!). 24 października poszedł dalej nakazując przygotowanie planów na zajęcie Kłajpedy i Gdańska. Tegoż dnia amb. Lipski spotkał się z min. Ribbentropem, tematem rozmów był również problem wyrzuconych 20,000 Żydów (polskich obywateli) z Niemiec, zgromadzonych przy polskiej granicy, których rząd polski opieszale wpuszczał na swoje terytorium. Oficjalnie pojawia się też żądanie oddania Gdańska Niemcom i autostrady przez Pomorze.

Tak więc w czasie oficjalnego spotkania przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej oraz Rzeszy Niemieckiej w dniu 24 października 1938 r. w Berchtesgaden von Ribbentrop powtórzył niemieckie żądania wobec Polski. Gdańsk wraca do Niemiec, powstaje korytarz przez polski korytarz, obydwa państwa gwarantują swoje granice i przedłużają istniejący od 1934 r. układ o 15 lat, (nic tylko Hitlerowi zaufać…)

Hitler na arenie europejskiej był rock star niekonwencjonalnym politykiem, który jak wąż znajdował wszelkie możliwe otwarcia wykorzystując je ku zaskoczeniu swoich przeciwników i podziwie swoich zwolenników do osiągania dalszych zwycięstw dla chwały i interesów Narodu Niemieckiego. W nowej sytuacji zmuszony do porzucenia koncepcji porozumienia z Polską (na swoich warunkach) postanowił doprowadzić ją do uległości przez kolejne żądania, oczywiście grożąc jej wojną.

Trzeba dodać, że Konferencja Monachijska przewidywała wspólne konsultacje między Niemcami, a Anglią w ważnych sprawach, jednak Hitler zajął Pragę bez żadnego uprzedzenia. Wtedy wystrychnięty na dudka Chamberlain oskarżył Hitlera, że ten chce kompletnie zdominować Europę. Oliwy do obaw dodały pogłoski o niemieckich żądaniach odnośnie dostaw rumuńskiej ropy. Dla Becka ciosem było ogłoszenie 14 marca 1939 r. niepodległości Słowacji (ks. Tiso) z prawie jednoczesnym poproszeniem Niemcy o objęcie jej protektoratem. Beck przedtem liczył, że Słowacja będzie niezależna, bądź pozostanie w sferze polskich wpływów. W tej sytuacji jedyne co otrzymał to była wspólna granica z Węgrami.

Po zajęciu przez Hitlera Pragi w Anglii wrzało, do 17 marca Chamberlain uważał, że konieczną odpowiedzią na ekspansję niemiecką jest podjęcie zbrojeń i rozmowy wyjaśniające, tak aby zachować pokój. Nowa polityka brytyjska (już mniej ugodowa) zintensyfikowała zbrojenia, ale też dodawała element okrążenia Niemcy metodą wojskowych sojuszy, które miały zatrzymać Hitlera na kierunku wschodnim. Chamberlain został ostro zaatakowany w Parlamencie (za swoją dotychczasową ugodową politykę) przez Churchilla, Attlee, Edena i Amery, którzy domagali się utworzenia ogólnonarodowego rządu. W odpowiedzi Chamberlain wysunął propozycję (20 marca) w stosunku do Francji, Polski i Rosji, aby w przypadku zagrożenia niepodległości jakiegokolwiek państwa w Europie państwa te podjęły konsultacje w celu zatrzymania takiej agresji. Wyraźnie nie chciał wiązać Anglii zobowiązaniami, których nie był w stanie dotrzymać. Oczywiście z tej inicjatywy nic nie wyszło nawet z powodu stosunków polsko-rosyjskich. Tak naprawdę Chamberlain blefował, myśląc, że Hitler również blefuje…

W wymianie poglądów między dyplomatami Francji i Anglii ci pierwsi wyrazili nieufność wobec min. Becka sugerując, że jest on bardzo cyniczny i prowadzi podwójną grę. Jej alternatywą było zbliżenie z Niemcami, z którymi jak podejrzewali Francuzi, (i słusznie) Beck prowadził tajne rozmowy. Podejrzewano Becka, że może zdecydować się na bycia wasalem nowego Napoleona Europy, Hitlera, a bez Polski Hitlera się nie powstrzyma. W konsekwencji lord Halifax (szef bryt. MSZ) 29 marca zasugerował swojemu amb. w Warszawie (Howard Kennard), aby w związku z brakiem zaufania wobec Becka, porozmawiał z prezydentem Mościckim, bądź marsz. Rydzem-Śmigłym.

Polityka Becka była prosta i wierna wskazówkom marsz. Piłsudskiego: utrzymać jednakowy dystans z Moskwą i Berlinem, a gdy się już dłużej nie da, wejść do wojny później, nie dopuścić do wojny lokalnej i podpalić cały świat”, czyli spowodować wojnę światową, inaczej połknie nas jeden z sąsiadów, albo obydwaj. Oczywiście Piłsudski rozumiał, że wojna światowa (ostatnia) pozwoliła osłabić sąsiadów a Polakom odzyskać niepodległość. W rzeczywistości nie było polityki “równego dystansu”, a Polska otwarcie prowadziła politykę pro-niemiecką. Beck nie chciał wojny z Niemcami, ale obawiał się potencjalnej rosyjskiej pomocy (jako sojusznika Anglii i Francji) na równi z agresją Hitlera. Pamiętał słowa Piłsudskiego, że

prawdziwe niebezpieczeństwo przyjdzie ze wschodu. Beck rozumiał, że bliższe związanie się z Anglią i Francją prawdopodobnie wywoła atak niemiecki. Z drugiej strony nie chciał dopuścić do sytuacji w której Hitler osamotnionej Polsce zacznie stawiać kolejne żądania. Łudził się, że Polska jeszcze ma szansę pozostania neutralną, a Hitler swoją agresję skieruje na południe. Wariant z sojuszem z Anglią i Francją (tu formalnie już był) byłby potrzebny tylko w wypadku realnego zagrożenia ze strony Hitlera.

Beck więc obawiał się po zgodzie na angielską propozycję, ewentualnej zaprzyjaźnionej rosyjskiej pomocy i wejścia Armii Czerwonej w granice Polski. Za wszelką cenę więc nie chciał stworzyć wrażenia, że Polska zdecydowała się na wojnę z Niemcami, a jedynie przystąpiła by do wojny w przypadku niemieckiego ataku na Francję (zobowiązania sojusznicze). Z Francją mieliśmy porozumienie z lutego 1921 r. układ polityczny i wojskowy o wzajemnej pomocy obejmujący (w części tajnej) na odcinku polskim pomoc w razie agresji tak Niemiec, jak i Rosji Sowieckiej. Siłę sojuszu z Francją obniżały malejące tam wpływy kół wojskowych i wzrastające wpływy skrajnej pro niemieckiej lewicy i pacyfistów. Co do Anglii to preferował bardziej ogólne (odstraszające) porozumienie, z zapowiedzią jego późniejszego doprecyzowania. Według Becka to powinno ostrzec i zatrzymać Hitlera w związku z jego żądaniami z 24 października 1938 r. i następnie 5-6 stycznia 1939 r. Dlatego 24 marca amb. Raczyński w Londynie zaproponował porozumienie bilateralne, które obejmowałoby te same problemy co proponowane wcześniej porozumienie, ale bez Rosji…

W następnej części tekstu zajmiemy się paktem Beck-Chamberlain…

Jacek K. Matysiak Kalifornia, 2023/08/23