18 października, ósma rano w Katowicach. Spoglądam na termometr na balkonie – zero stopni. W Salou, jeszcze wczoraj, o tej samej porze było dwadzieścia. Nasi goście zaraz po naszym wyjeździe, zaczęli prawdziwe wakacje. Poszli na plażę wyleżeć się w słońcu i popływać. Temperatura wody o tej porze roku jest w dalszym ciągu fantastyczna, szczególnie dla osobników z genami znad Bałtyku.
Dzień zaczynam od dawno umówionej wizyty u okulisty. Od szeregu miesięcy zakraplam lewe oko ze względu na podwyższone w nim ciśnienie. Gdy używam kropli, ciśnienie jest w normie. Pani doktor niepokoi jednak zaćma, szczególnie w drugim oku i sugeruje operację. Umawiam się na ponowne badanie na początek grudnia. Mam nadzieję, że przyjdę z Panią Basią, bo ona ma w tych sprawach więcej rozeznania.
Słucham i oglądam i porównuję moje gdybania na temat co się stało w ten weekend i co się stanie w ciągu najbliższych tygodni, z opiniami specjalistów. Nawet po prawej stronie sceny nie są one jednolite.
Najpierw myślałem, że wszystkie ugrupowania z inklinacjami ku lewej stronie, połączą się w jedno i siłą rzeczy to oni utworzą rząd. Jednak, w trakcie wysłuchania szanownego redaktora Michalkiewicza nastąpiła korekta w rozumieniu mechanizmów walki o władzę.
Otóż z każdą grupą, która się do nas przyłącza trzeba się czymś podzielić, i nie mogą to być ochłapy. Czyli, główne ugrupowania będą chciały zaoferować, i to wcale nie wszystkim, jak najmniej, aby zyskać jak najwięcej.
Partia o zręcznej nazwie, „Trzecia Droga”, może obiecać najwięcej i ona będzie w pierwszym rzędzie podmiotem umizgów.
Kilka cennych uwag pochodzi od również szanownego redaktora Gadowskiego. Po pierwsze, Prezes przeszarżował i mu się nie udało.
Wracam znów do Taleba, bo on wyjaśnia ogólnie, dlaczego strategia PiSu, mogła być błędna.
Taleb stawia tezę, że bardzo dużo naszych poczynań ma charakter opcji. W większości sytuacji nie mamy pełnych danych więc nasze działania to pewnego rodzaju zakłady obarczone porcją ryzyka. Na co dzień, „kupujemy” bardzo tanie opcje, więc ryzyko jest niewielkie i nawet się nad tym nie zastanawiamy. Prawidłowe działanie powinno mieć cechy asymetrii. Chronimy nasze główne zasoby i zastawiamy niewielkie „walory”, licząc na większą wygraną. Nie stawiamy wszystkiego na jedną kartę.
PO ponoć przestało, w pewnym momencie, nalatywać na konkurencyjne partie, bo szef doszedł do wniosku, że może będzie musiał z nimi się jakoś zaprzyjaźnić, aby uzyskać większość- więc nie było sensu sobie strzelać w stopę.
PiS natomiast, zwalczał wokół wszystko inne co prawicowe do samego końca i postąpił bardziej ryzykownie. Może zablokował innych, ale sam nie ugrał na tym wystarczająco.
Potem pozostaje już tylko poszukiwanie kozłów ofiarnych, czyli winowajców własnej klęski. Ogólnie, w naszym otoczeniu, sprowadza się to do wytykania palcem tych, którzy odważyli się nie zagłosować na PiS, ale na taką, na przykład, wyrosłą spod ziemi, partię „Polska Jest Jedna” (PJJ).
Doskonałej ilustracji tej nagonki dostarcza na przykład Forsal.pl; PJJ zdobyła ponoć 1.65 proc. głosów odbierając je tym samym PiS-owi i Konfederacji. W związku z tym prawica nie ma szans, aby uformować rząd. Cytuję luźno, ale mam nadzieję, że niczego nie przekręciłem.
Odsłuchiwałem też pewne recenzje na „BanBye” w Realu 24 i, o zgrozo, poczęstowano mnie kilkunastoma minutami biadolenia pewnej pani o tym, jakim szkodnikiem jest PJJ. Zrobiłem stosowny wpis, a przecież od dawna wpłacam miesięczną składkę na utrzymanie tego portalu.
Mimo tych wszystkich smutków i komplikacji, są też niewielkie powody do radości, jak na przykład to, że mniejszość niemiecka, która przez ostatnie kilka kadencji miała reprezentację w polskim sejmie (jak to jest w ogóle możliwe?), tym razem nie zakwalifikowała się.
Co się może stać?
Zakładam, że Pan Prezydent powierzy najpierw zadanie uformowania rządu obecnemu premierowi. W razie niepowodzenia Sejm zadecyduje co dalej.
Myślę jednak, że prosty schemat – kto da więcej Trzeciej Drodze nie jest warunkiem wystarczającym. Istnieje szereg zbieżnych opinii, że Pan Hołownia z jego Polską 2050, a także w związku z obecnością tamże Pana Kobosko jest jakby planem B naszego najważniejszego sojusznika na wypadek, gdyby PiS-owi coś nie wyszło.
I całkiem możliwe, że właśnie ten sojusznik może zadecydować o tym kogo Trzecia Droga poprze i kto sformułuje rząd.
Innymi słowami, czy koło zamachowe napędzane przez Prezesa i jego otoczenie ma jeszcze wystarczająco energii, aby zasilać w określony sposób układ rządzący, czy niezbędna jest jakaś podmiana?
Trzeba też jednak pamiętać, że ten układ sił został wprowadzony w życie przez Trumpa. To on, jadąc do Europy zawitał wpierw do Warszawy a dopiero potem do Berlina. I choć nie mam wątpliwości, że nie był to tak naprawdę „nasz prezydent”, to przynajmniej pokazał wtedy Niemcom ich miejsce w szeregu. Potem pojawił się jednak Biden i może nie powiedział Niemcom „róbta co chceta” ale jednak dał im dużo więcej swobody w Europie. Ze względu na pewne fiasko współpracy na warunkach jakie podobałyby się Berlinowi za czasów Trumpa, niemieccy przywódcy byli w Waszyngtonie w 2022 i w marcu tego roku. A wszystko po to, aby ponownie umocnić niemiecką pozycję jako przywódcy starego kontynentu i jako głównego partnera USA po tej stronie.
I ten balans sił w relacji niemiecko-amerykańskiej, o którego szczegółach raczej niewiele wiemy, bo niemieckie wizyty u Bidena były skąpo komentowane, może być głównym czynnikiem decydującym o tym, kto utworzy następny polski rząd.
Oczywiście nie są to dobre wieści dla Polski. Myślę, że swoistym barometrem wpływów niemieckich w naszym kraju może być, na przykład, dalszy los Centralnego Portu Lotniczego. Przecież Tusk już ogłosił, że trzeba będzie zweryfikować ten „chory pomysł”. A nie trudno się domyślić, że pomysł jest chory, bo pewno bardzo przeszkadza sąsiadom zza Łaby.
Leszek Dacko