Kolej na wizytę u krawcowej. Stare zamówienie, bo czeka od połowy stycznia. Potem wyjechaliśmy nagle do Sebastiana. Wpadliśmy do niej w końcu maja, ale tydzień to było za mało, aby coś zrobić.
Krawiec to obecnie chyba swego rodzaju luksus.
W młodości, chodziłem z rodzicami do krawca i nie było w tym niczego szczególnego.
W Paryżu, w dzielnicy, w której mieszkaliśmy, był zakład krawiecki. Lubiłem oglądać tamte eleganckie okno wystawowe, ale nie widać było klienteli. Nas też pewno nie byłoby stać na paryskiego krawca; w końcu tamten zakład się zamknął.
Umawiamy się z panią krawcową na kolejny termin, bo teraz mamy wystarczająco czasu.
Krawiectwo, to nie jedyna usługa w okolicy. Oprócz niezliczonych piekarni jest jeszcze szewc, zegarmistrz i inne. Do tych ostatnich wędrujemy po naprawy butów i zegarków, które w Toronto byłyby za drogie. Przylegający do nas teren Bogucic to stara zabudowa. Widać, że w infrastrukturze miejskiej od początku planowano przestrzeń na sklepy i drobne biznesy.
Wokół już jesień, ale na targu wciąż pojawiają się świeże grzyby. Teraz najczęściej są to maślaki, ale dzisiaj jeszcze raz udaje mi się kupić prawdziwki. Receptura nietypowa, bo pokrojone w cienkie plastry i smażone krótko na oliwie z odrobiną soli i pieprzu. Za kilka dni będzie jeszcze większa uczta, czyli kanie.
W Lidlu też niespodzianka, w lodówce leży kilka jagnięcych nóg. Poprzednio była to raczej rzadkość. Bierzemy dwie nogi. Nie są one tak pokaźne jak te, do których przywykliśmy w Toronto, ale i tak kosztują sporo. Każda ponad sto złotych. Mamy w planie wizytę u kuzynostwa w Żywcu, więc może to być świetny dodatek obiadowy. Trzeba jednak sprawdzić, bo np. nasze sąsiadki nie lubią jagnięciny; polskie smaki są jednak trochę inne.
W piątek jedziemy do Rybnika. Grupa szkolnych koleżanek i kolegów Pani Basi, ta sama, która zorganizowała bankiet klasowy pod koniec maja, spotyka się ponownie, choć w nieco okrojonym składzie. Udajemy się spacerem na drugą stronę miasta, tuż za blok na ul. Dworek, w którym pięćdziesiąt lat temu miałem pierwszą własną kawalerkę. Do knajpy dochodzę, ale pod drzwiami się rozstajemy; małżonkowie nie są zaproszeni.
Spotykamy się kilka godzin później u „Teściówki”. Pani Basia przychodzi zadowolona z imprezy, ale jest blada i słaba. Teraz przyznaje, że źle czuła się już przy wyjeździe z Katowic, ale przecież była umówiona. Sobota i niedziela w łóżku. Nacieranie „Amolem” i zmieniamy piżamy jedną za drugą. W końcu jest lepiej, ale to ciągnęło się od Hiszpanii i zabrało trzy tygodnie.
W takiej sytuacji nic nie wychodzi z odwiedzin u kuzynostwa w Żywcu; zresztą okaże się, że oni też nie będą w dużo lepszej formie. W końcu, nogę jagnięcą upieczemy i spożyjemy w mocno okrojonym gronie, bo sami. Jeszcze jedna leży w zamrażalniku i czeka na następną okazję.
W Realu 24 znajduję odcinek programu z maja tego roku; Druk 2263, to próba zmiany Konstytucji w dwóch obszarach:
– W artykule 216 ustawa 5 o długu publicznym, dodano zapis, że do długów nie wlicza się pożyczek dotyczących obronności kraju.
– Art. 234a, w rozdziale XIa ustala, że w razie napaści zbrojnej na terytorium Polski, lub innego państwa, stanowiącej zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego, skarb państwa może zarekwirować majątek osób fizycznych nie będących obywatelami polskimi, osób prawnych oraz innych podmiotów, który znajduje się̨ na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, nawet tylko w przypadku domniemania, że majątek ten jest lub może być́ wykorzystany w jakiejkolwiek formie do finansowania napaści zbrojnej.
Dodano też wyjaśnienie, że przejęty majątek, przeznaczony będzie na wsparcie osób dotkniętych napaścią.
Zapisy podaję w skrócie, z nadzieją, że niczego nie przekręciłem. W przypadku przedstawionych propozycji zmiany konstytucji, ślad urywa się na druku 3180a, z połowy czerwca tego roku. Wychodzi na to, że po dwóch czytaniach projekt ustawy odrzucono, ale czy na zawsze, czy tylko do „zamrażarki”? Nie wiem.
Czy protest pod sejmem, pod koniec maja był główną przyczyną uciszenia tej sprawy, nie wiem?
Dodajmy jeszcze, że choć projekt ustawy firmował poseł Łukasz Schreiber, na liście wnioskodawców jest sześćdziesiąt innych, najznamienitszych nazwisk zjednoczonej prawicy.
Pierwsza poprawka wygląda na próbę ograniczenia zakresu długu publicznego, bo (np. według redaktora Michalkiewicza) rząd ponoć już jakiś czas temu doszedł do magicznej granicy 66% i teraz jedyny sposób, aby liczby się zgadzały, to manewry takie jak ten przedstawiony powyżej.
Druga poprawka jest nie mniej niepokojąca. Po pierwsze, nagłe rozpatrywanie możliwości jakiejś napaści i co za zbieg okoliczności, po kilku miesiącach wojny na Ukrainie. Równie niepokojąca jest metoda oceniania zasadności zastosowania przepisu, czyli w oparciu o domniemanie. No i ostatnie zdanie, stwierdzające, jak zajęte mienie może być wykorzystane, to olbrzymie pole do manewru.
Uzasadnienie wspomina wojnę Rosji z Ukrainą, ale sama poprawka ma charakter uniwersalny i mogłaby dotyczyć innych sytuacji.
Strona internetowa sejmu dostarcza szczegółowych informacji na temat prac legislacyjnych i jest dostępna dla każdego, więc warto o tym wiedzieć.
Grzebię dalej na BanBye. Drugi projekt to tzw. „C40 Cities”.
Jak z wieloma sprawami z tego obszaru, informacje są jawne i nie trzeba zapuszczać się w „teorie spiskowe”. Problem, że często nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia.
Hasło przewodnie: C40 to globalna sieć burmistrzów wiodących miast świata, którzy zjednoczyli się w działaniu, by stawić czoła kryzysowi klimatycznemu. Strona istnieje w wersji polskiej, więc nie muszę silić się na tłumaczenie.
Warszawa z burmistrzem Trzaskowskim na czele, szczyci się członkostwem od 2007. Nie wiem, jak się to liczy, bo pan Trzaskowski jest burmistrzem od 2018. Przypuszczalnie już poprzednia pani burmistrz, wpisała Warszawę na tą ważną listę. Ciekaw jestem ilu warszawiaków o tym wie?
Nasza stolica będzie jednym z sześciu miast, które skorzysta z nowego funduszu dotyczącego inkluzywnych działań na rzecz klimatu.
Fundusz wspierany jest przez Open Society Foundations. Fundatorów i partnerów jest jednak dużo więcej.
Tu warto wspomnieć, że sam Alexander Soros odwiedził niedawno pana Trzaskowskiego.
Opublikowali jedynie wspólne zdjęcie.
Montreal i Toronto są też na liście C40.
Website wspomina, że burmistrzowie właśnie rozpoczęli prawie dwutygodniowe spotkanie w Dubaju. Będzie trwało do 12-go grudnia.
Redaktor Gadowski odkrywa przyczynę nietypowych „wędrówek ludów” między okręgami wyborczymi w dniu wyborów. Ponoć system klasyfikuje (prawidłowo) głosy w zależności od miejsca głosowania. Ponoć też, strony internetowe zjednoczonej lewicy wyjaśniały swym sympatykom, gdzie najlepiej oddać głos, aby ten był więcej wart. No i ludzie posłuchali i tłumnie odwiedzali okoliczne powiaty głosując nie u siebie, ale według zalecenia.
Ponoć też, zjednoczona prawica nie zainteresowała się tą sprawą. Jedno co można pochwalić, to czystość ideową po prawej stronie. Nikt się nie skalał, nawet podglądaniem, tego co robiła konkurencja.
Równocześnie telewizja pokazuje idealny stan państwa PiS-u. Znamienne są grafiki o stanie długu publicznego – jedynie 48%. Grafiki pokazują kontekstowo główne kraje Europy z obciążeniem nawet ponad 100%. Ciekawe, jak ta statystyka wygląda w wersji tamtych rządów? Niestety, większość społeczeństwa nie analizuje tego co jest przedstawiane, tylko przyjmuje do wiadomości.
Pani Basia pyta nagle, czy kupiłem już bilety do Paryża? Cieszy mnie niezmiernie, że chyba jednak polecimy tam razem. Z różnych badań wynika, że nawet dwugodzinna stagnacja żylnego przepływu krwi w nogach może spowodować powstanie zakrzepu. Siedzenie w samolocie w nieruchomej pozycji sprzyja pojawianiu się takich problemów. Lot do Paryża to właśnie około dwóch godzin. W tym wszystkim co robimy jest pewno ryzyko, które ona podejmuje pomimo użycia różnych środków zapobiegawczych.
Teraz trzeba zaplanować, gdzie będziemy mieszkać. Wpadniemy na kilka dni do Małgosi i Andrzeja, jeszcze wspominających słoneczne Salou, potem spędzimy cały tydzień w polskim seminarium w Issy-les-Moulineaux. Za 35 Euro od osoby mamy nocleg ze śniadaniem. Na ostatni dzień pobytu już wcześniej umówiliśmy się z Tereską i Adasiem; nie widzieliśmy się już sporo czasu.
Zbliża się koniec października i w ten weekend odbywają się Międzynarodowe Targi Książki w Centrum EXPO, przy ul. Galicyjskiej 9 w Krakowie. Będą tam tacy autorzy jak Michalkiewicz czy Sommer.
Korci mnie, ale my ledwo doszliśmy trochę do siebie i chyba nie mamy energii na Kraków i na chodzenie po terenach wystawowych, na dodatek nie w samym centrum.
Za to Pani Basia wybiera się samodzielnie do Carrefoura i to kolejna oznaka poprawy samopoczucia.
Tuż przy placu Wolności w Katowicach jest jedna z niewielu już księgarni w klasycznym stylu. Lokal niewielki, ale za to sporo książek. Kupujemy „Imperium Sodomy i jego sojusznicy” Lisickiego. Lektura o postępach wyznawców nowej ideologii, wokeizmu, nie napawa optymizmem, ale nie wolno tego zignorować, choć nie wiadomo, co zwykły człowiek powinien zrobić.
Pan Paweł Lisicki posiada w swym dorobku inne imponujące pozycje książkowe. Czy starczy czasu, aby to wszystko ogarnąć?
Msza w niedzielę, to msza za Ojczyznę. Flagi przy ołtarzu, na koniec „Boże Coś Polskę”, ale w kazaniu ani słowa o patriotyzmie, o polityce, wyborach. Za to o niedzielnej ewangelii. I może to wystarczy? Przykazanie o miłości i czytanie z Księgi Wyjścia o niekrzywdzeniu bliźniego i ubogiego! Przykazanie to, jak sam Jezus zaznaczył, jest fundamentem wszystkich innych i całego Prawa. Czyż miłość do Ojczyzny nie mieści się w tym także?
Leszek Dacko