Chyba przesadziłem. Z niemieckim. Ale tam. Urośnie, super. Uschnie, też dobrze. To naturalne, że natura bywa bezwzględna. Nawet w konfrontacji z koncesjonowanymi ogrodnikami.
Czyli że co, że wolny rynek ponad wszystko? Ponad wszystko w świecie? I co jeszcze, że brak wiary w wolny rynek jest brakiem wiary w wolność, jak chciał Milton Friedman?
A właśnie że nie. To znaczy: już nie. Raczej. O czym świadczy, zdaje się, orzeczenie sądu amerykańskiego stanu Delaware. Mówiące o tym, że roczne pobory Elona Muska, sześciokrotnie wyższe niż łączne zarobki dwustu najlepiej zarabiających menedżerów, jest za wysokie “zdecydowanie”. Sąd rozstrzygał na wniosek inwestorów Tesli, kwestionujących pakiet wynagrodzeń Muska (wynoszący 56 mld dolarów) i zgodził się, że 56 miliardów to jednak wynagrodzeniem przesadne. “Nigdy nie zakładaj swojej firmy w stanie Delaware” – skomentował Elon Musk.
Kiedyś, kiedyś, wolny rynek oznaczał rynkowe zarobki. Dziś “rynkowe” zarobki wyznacza sąd – zamiast. Zamiast rynku. Dowcipne być może, ale po mojemu mało śmieszne. To prędzej sądokracja niż rynek, jakikolwiek. Na marginesie: podobnie jest z “wolnością słowa”, która z samej definicji przyzwalać powinna na nadużycie. Bo co to za wolność, skoro nie mogę bezkarnie powiedzieć publicznie tego, co myślę? Czy właściwiej: co to za wolność, skoro w przestrzeni publicznej dopuszczalne są jedynie określone słowa i opinie? A do tego za nieznajomość tych jakoby niedopuszczalnych bo nieprawomyślnych, nie wiedzieć przez kogo i w oparciu o kryteria ideologiczne wskazywanych, mogą dopaść mnie i zamknąć pod celą?
Świat zwariował. To banał, wiem. Ale słucham i nie wierzę w to, co słyszę. Skonfrontowany z protestami producentów żywności znad Loary, rząd francuski zobowiązał się: “Częściowo spełnić postulaty rolników”. Albowiem tamtejszy premier osobiście: “Zrozumiał gniew rolników i ich żądania”. Łebski gość, nieprawdaż? Jakby ponad miarę nawet. Bo z drugiej strony, przecież żadne to czary. Frazy w rodzaju “spełnianie postulatów” czy tam inne “rozumienia potrzeb” brzmią atrakcyjnie od dekad, a i w przyszłości okażą się modne, bez obaw. Ale słuchajcie tylko, słuchajcie: retorycznie osłodziwszy co mógł, premier zapowiedział też: “Zwiększenie kontroli i sankcji dla dystrybutorów żywności, którzy oferują zbyt niskie ceny skupu na rynku rolnym”.
Ostatniego zupełnie nie zrozumiałem. Zbyt niskie ceny na rynku? Co to jest, gospodarka planowa centralnie sterowana? Bo wygląda na to, że wolny to rynek może był, kiedyś, dziś jednakowoż nałożono mu chomąto i chodzi zniewolony, w uprzęży. Pod batem. To gdzie ta jego wolność? Lecz harmider ogólny to nie jest cecha wolnego rynku. Nie dziś w każdym razie. By tak rzec: obserwując zdychanie komuny na wschodzie, przestaliśmy chronić plecy. Tymczasem kłamstwo obiegło świat i teraz komuna atakuje nas od zachodu – najgorsze zaś, że nikomu to w niczym nie przeszkadza. Niemal każda Polka i prawie wszyscy Polacy, we własnych bańkach informacyjnych zamknięci (oglądając – klikając – słuchając – scrollując – czytając) przyswajają wyłącznie te przekazy, które a priori uznają za właściwe. Tylko wtedy są ich własne. Cała reszta wszystko trzyma tam, gdzie trzyma – a czego nikt zatroskany o wiarygodność nie opisałby słowem “plecy”.
Do czego prowadzi nas wszystko powyższe? Do procesu postępującej infantylizacji. Wtórnej. Następczej. Do degradacji i deprawacji, w wielu wymiarach, z trwałymi niestety skutkami. Wszelako te rozbierzemy sobie, czy lepiej: postaramy się rozebrać, do naga, acz przy innej już okazji.
***
A dalej w kontekście zgodnym: czy decydentom współczesnych wspólnot naprawdę chodzi o wolność? O prawdę? Nie? O co w takim razie? O to, by w przestrzeni publicznej łokciami mogło rozpychać się kłamstwo? W takim razie czym jest, a czym nie jest kłamstwo? Nieprawdą? Przeinaczeniem? Mijaniem się z prawdą przy wydatnym udziałem świadomości? I najważniejsze chyba: na czym polega różnica? W którą stronę i w jakim tempie wychyla się wahadło? Co z naszą wolnością wtedy?
— Chcesz wolności? Ja również. Ale co byłoby, powiedz, gdyby każdy chętny brał sobie wolności na plecy po uważaniu? Nie pytając kogokolwiek? Ile chce, gdyby brał i skąd chce? I co, może jeszcze sejmową komisją gospodarki i rozwoju kierować miałby Ryszard VI Petru?
— Obudź się. Przecież kieruje… I co wspólnego z pracami komisji sejmowych ma wolność?
— Wolność leży u podstaw każdej działalności człowieka. Orwell zauważył, że wolność to wypowiedzenie prawdy, w dowolnej sprawie, a cała reszta to wyłącznie konsekwencje. W oryginale: “Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta”. Nie urodziliśmy się po to, aby ktoś nas zniewalał (to z kolei Thoreau), ale zbyt często zapominamy, co napisał Dostojewski: “Jedyna wolność to zwycięstwo nad samym sobą”, a co frazą definiującą termin “odpowiedzialność” podsumował cudownie Jan Paweł II: “Wolność nie polega na robieniu tego, co chcemy, ale na posiadaniu prawa do robienia tego, co powinniśmy”.
— A co ty zrobiłbyś, gdybyś się nie bał?
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl