Wielkanoc? Powiedzmy zatem, co przy tej okazji powiedzieć należy.
Otóż przy tej okazji wypada zauważyć: nie ma skuteczniejszego łamacza ludzkich charakterów niż sytuacja, w jakiej jednostka przestaje wypatrywać świtu, zamieniając w byt wyjałowiony z jakichkolwiek inspiracji intelektualnych. W byt pozbawiony zdolności wnioskowania i łączenia przyczyn ze skutkami, w człowieka utożsamiającego noc z dniem, nie dostrzegającego w nienormalności niczego zastanawiającego, nie zauważającego samej nienormalności.
Z drugiej strony: w świecie znikczemniałym dostatecznie, ludzie złej woli niczego innego nie ukryją tak łatwo, jak podłości właśnie. I żaden to paradoks. Zabójcza – samobójcza – anomia ogarnia człowiekowatych niezwykle skutecznie, mimo iż czerń moralna skrada się w naszym kierunku powoli niczym złodziej. Ostrożnie, na paluszkach, przystając tu i tam na czas niezbędny dla wytworzenia w nas dostatecznej – z perspektywy zła – porcji dezorientacji poznawczej. Tymczasem ciemność widać tylko na tle światła. Im intensywniej kruczoczarna smolistość występuje w mroku, tym mniej staje się dostrzegalna. To jak mielibyśmy bronić się przed niewidocznym zagrożeniem?
– Racja. Depozytariuszy prawdy i dobra spod znaku Krzyża już spotwarzyli. Jeśli do tego zdechnie Orzeł Biały, zgnije cała reszta.
– Resztka.
– Tym prędzej zgnije.
I tu jeden z licznych przykładów gnicia. Przykład z wysokiej półki, bo dotyczący reprezentanta elit. “Nic nie pamiętam. Twierdzę, że nie zjechałem na przeciwległy pas” – zeznał przed sądem łódzki adwokat Paweł Kozanecki, oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym – w którym zginęły dwie kobiety, ponieważ, uwaga, uwaga: podróżowały autem gorszej klasy niż adwokat Kozanecki. To znaczy, zdaniem rzeczonego Kozaneckiego. A nie dlatego aby, zginęły, że Kozanecki zjechał swoim “luksusem” naprzeciw, wioząc śmierć na przednim zderzaku?
No cóż, nie wiadomo w sumie, jak tam było, bo było ciemno, a Kozanecki stwierdził, to co stwierdził (“nic nie pamiętam”). I tego, zdaje się, trzymać się będzie. Więc… zaraz, zaraz. Nie pamięta, ale nie zjechał – czy raczej nie pamięta, bo właśnie zjechał i tylko w zaparte iść mu zostało? O panu Giertychu, onegdaj “ostatniej nadziei białych”, nawet się nie zająknę. Zresztą, dosadniej “wykrzyczeć się w temacie” kondycji moralnej elit nadwiślańskich pozwolę sobie już przy innej okazji.
***
Najpierw jest krok. Pierwszy. Na początku każdej drogi. Nawrócenie rozpoczyna się wyznaniem przewin. Zarówno w wymiarze indywidualnym jak i w wymiarze wspólnoty, to pierwszy owoc tęsknoty za wybaczeniem. Dopiero wtedy – dla dobra grzeszników nie wcześniej niż wtedy – dopiero wtedy poszkodowanym wolno wejść na arcytrudny szlak miłosierdzia. Tak działa świat i tak działają ludzie – to znaczy tak działa świat, choć ludzie uparli się działać po swojemu i dlatego ludzki świat nie działa i przetrwać nie może. Czy precyzyjniej: dlatego ludzki świat działa tak pokracznie, a nasza rzeczywistość wygląda coraz beznadziejniej. Absurdalnie wręcz. Bo zapominamy: wyrzekając się zasad, które wspólnotę polską ukształtowały, wyrzekamy się zasad, które obowiązują zawsze. Co wykorzystuje skrzętnie wroga nam część osobowości pani Historii.
– To dlatego lubi się powtarzać?
– Historia? Nie lubi.
– Powtarza się, bo powtarzać się nie lubi? Nonsens.
– Właśnie dlatego, że powtarzać się nie lubi, powtarza się jako farsa.
– Ale dlaczego powtarza się w ogóle?
– Bo za pierwszym razem nie słuchamy?
– Nie. Z winy historyków. Są jak nieuki, przepisują od siebie nawzajem.
A propos historii. Gabriel Maciejewski: “Czyście się aby (…) upewnili, że on nie żyje? Czyście pozbierali po nim wszystkie kawałki, wsadzili je do trumny i zakopali? A jeśli tak, to gdzie? Czy aby nie w Alei Zasłużonych? No, a jeśli tak, to jak możecie twierdzić, że generał nie żyje? Owoce jego trudu żyją, wypielęgnowane krzewy jego koncepcji dają plon stokrotny, a jego najwierniejszy sojusznik nadredaktor ani myśli zrywać dawnych porozumień. Z kim chcecie zawrzeć sojusz przeciwko niemu, kiedy świat cały już od dawna wie, że polscy patrioci to antysemici i żydożercy?”.
…Ktoś chce dodać coś? Nie ma sprawy. Tylko po co dodawać cokolwiek?
***
Czy należy godzić się z przemijaniem? A czym przemijanie jest? W potocznym rozumieniu jest etykietą, oznaczającą tryb, w jakim osiągamy kres istnienia. Ot, rodzimy się, żyjemy, przemijamy, umieramy, koniec. Jednakowoż, przemijanie odnosząc poprawnie, to jest po chrześcijańsku, do wieczności, musimy przyznać: stricte o przemijaniu mowy nie ma. Nie może być. A to, ponieważ Chrystus wstał z martwych i my z martwych wstaniemy. Bez tego przeświadczenia nie byłoby wszak wiary naszej, a bez niej my sami nie istnielibyśmy.
Tymczasem żyjemy i nawet po śmierci wciąż będziemy istnieć – przez co nie znajdziemy nigdzie lepszego powodu, by także po tej stronie radować się chwałą Pana. Nadzieja albowiem nie hańbi, a żyć należy tak, jakby istniała – i oto jej blask rozświetla ziemski mrok, pozwalając nam odróżniać dobro od zła, a prawdę od fałszu. Alleluja, Chrystus z martwych powstał!
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl