Sromotna klęska partii liberalnej w wyborach uzupełniających w okręgu Toronto – St. Paul’s jest jaskółką wiosny koniecznej zmiany w polityce kanadyjskiej.

Liberalny rząd Justina Trudeau od roku 2015, kiedy to sformował swój pierwszy liberalny gabinet rządowy, potem sformułował drugi, a potem trzeci rząd, teraz zapowiada, że będzie i czwarty, który stworzy po wyborach w październiku przyszłego roku bo… Znów wygra, bo jest taki wspaniały. Tego, że Kanada zsuwa się w zatrważającym tempie z pozycji jednego z najlepszych krajów na świecie do pozycji już w drugiej dziesiątce, tego że cofnęliśmy się w bogactwie na głowę do roku 2009 (czyli nawet do czasów przed nim), tego że się wygłupił wieloma skandalami, z ogłoszeniem stanu nadzwyczajnego podczas ogólno kanadyjskiego protestu przeciwko wymyślonym i niepotrzebnym obostrzeniom covidowym (Konwój Wolności w 2022) na czele, to nic mu nie szkodzi.

On dalej jest najlepszy. Co potwierdziła Chrystia Freeland, która jest posłanką do kanadyjskiego parlamentu federalnego od roku 2013, kiedy to wróciła do Kanady, żeby startować w wyborach uzupełniających.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Jako ciekawostkę można podać fakt, że wybory w roku 2015 (od kiedy Trudeau został premierem) kosztowały ją oficjalnie ponad 85 tysięcy dolarów kanadyjskich. A potem nam mówią, że każdy może starać się i startować w wyborach parlamentarnych. Każdy, kto ma taką kasę. Po powrocie do Kanady w 2013 i osiedleniu się w Toronto (dzielnica Rosedale) Freeland kupiła dom za 1.3 miliona. I co dziwicie się potem, że wygrała nie tylko wybory uzupełniające, ale potem wybory na członka rządu federalnego okręgu University-Rosedale, w którym od kilku (zaledwie) lat mieszkała? A niektórzy z nas dalej wierzą, że każdy może się zająć polityką. Powiedzcie to tym naszym polonijnym kandydatom, którzy nie wygrali i do dzisiaj muszą spłacać długi zaciągnięte na (nie) wygranie wyborów. Owszem partia pomaga, ale to zależy od zasobności partii, kandydata i okręgu.

A Polonia? Raczej nie pomaga zajęta pierogami i sztucznie wymyślonym folklorem. Nawet w kanadyjskich partiach jest nas tylu co na lekarstwo. Wiem coś na ten temat, bo też próbowałam – jak widać bez sukcesu.

Po tych wyborach uzupełniających w okręgu Toronto-St. Paul’s, które wygrał konserwatysta Don Stewart (po 30 letnim liberalnej reprezentance Carolyn Bennet) premier Justin Trudeau był zapytany czy zamierza zrezygnować? I jak myślicie? Oczywiście nie, bo musi ciężej pracować dla Kanadyjczyków w tych niełatwych czasach.

O tym, że w dużej mierze przyczynił się do tych niełatwych czasów nie pisnął ani słówkiem. Chyba nie widzi? A tu coraz gorzej. Takiej liczby bankructw jeszcze Kanada nie miała. Jeśli jesteście w tej grupie, to trzeba jak najszybciej skorzystać z doradcy od tych spraw. W Polonii najlepsze notowania w takiej pomocy ma Jurek Janiec.

Chrystia Freeland (wicepremiera a zarazem ministra finansów w gabinecie Trudeau) pytana o to czy Trudeau ustąpi, potwierdziła to w co sama święcie wierzy, że nie ma potrzeby zmiany lidera Partii Liberalnej, bo Justin jest naj, naj, naj – no najlepszy z najlepszych. Zresztą on sam też w to wierzy. To nic, że w samym klubie liberalnym wielu reprezentantów uważa, że czas na zmianę, żeby ratować się przed zatonięciem w wyborach w październiku przyszłego roku (2025). A ten mówi nie i z grzędy nie tylko nie zlezie, ale i nie da się z niej zepchnąć.

Pani Freeland, której okręg wyborczy jest na południe od przegranej w okręgu Toronto St. Paul’s sama w przeddzień wyborów agitowała za liberalną kandydatką Leslie Church (nota bene była pracownica pani Freeland) i wygadywała jakieś obraźliwe głupoty na konserwatystów. Ale to już wiemy, że tak się robi w polityce, tak zwane obrzucanie błotem. Nie inaczej w Polsce. Nie inaczej w Stanach.

Jak wam się podobała debata prezydencka 28 czerwca br. pomiędzy Joe Bidenem (obecny prezydent USA, kandydat demokratów) a Donaldem Trumpem (kandydatem republikanów)? Media na całym świecie poświęciły dużo miejsca tej debacie. Jeśli nie oglądaliście to warto przejrzeć przynajmniej migawki, gdzie do starcia przystąpili Joe Biden (81 lat) i Donald Trump (78 lat). Podaję wiek obu kandydatów, bo jest to bardzo istotne. Do niedawna moja cierpiąca na demencję koleżanka twierdziła, że wiek to tylko liczba (age is just a number). Widocznie nie ona jedna! Ale, ale. Ci z grzędy nie chcą zejść, ale przecież ktoś ich na tę grzędę wsadził. Czyż to nie świadczy o kiepskim kurniku. Pamiętacie ostatnich (przed Gorbaczowem) władców komunistycznej Rosji, zwanej wtedy Związek Sowiecki? Oj, źle ta debata wróży, oj źle. Także dla nas.

A w Polsce następny skandal. Z muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku usunięto rotmistrza Witolda Pileckiego, świętego ojca Maksymiliana Kolbe, i błogosławioną rodzinę Ulmów. Bo? Te bohaterskie postacie historii polskiej, naruszyły prawa autorskie twórców wystawy, i postanowiono wszystko przywrócić do pierwotnego kształtu. Nie chce mi się przywoływać tutaj nazwisk tych twórców (a było ich czterech), którzy nagle uważają, że jako twórcy wystawy muzeum II Wojny Światowej należą im się nienaruszalne prawa autorskie, żeby się nic w ich pierwotnej koncepcji nie zmieniało. No ci to chyba nie tylko z grzędy spadli. To znaczy, że muzeum ma być jak wykute w betonie? Porównuję to z naszymi kanadyjskimi muzeami, gdzie co rusz coś się zmienia, i nigdy, przenigdy nie słyszałam, o naruszeniu prawa autorskiego tych, którzy muzeum zainicjowali, na przykład w Canadian War Museum w Ottawie, czy w naszym torontońskim Royal Ontario Museum.
I w głośnej awanturze o usunięcie rotmistrza Witolda Pileckiego, rodziny błogosławionych Ulmów, czy świętego Maksymiliana Kolbe z Muzeum II Wojny Światowej nikt nie wziął pod uwagę podatników, za których to pieniądze muzeum to powstało i jest utrzymywane?
Protesty przywrócenia elementów polskiej narracji w muzeum II Wojny się nasilają, a ci i tak mówią, nie. Ciekawy z jakiej kasy są oni opłacani, chyba nie z naszej kasy polskiego podatnika? Chciałam również zaznaczyć, żeby mi nie zarzucać, że nam Polonii nic do tego co dzieje się w Polsce (za pieniądze podatnika). Od kiedy mieszkając w Kanadzie możemy pobierać należną nam wypracowaną w Polsce emeryturę, jesteśmy także obciążeni polskimi podatkami.

Ale przecież i bez płacenia podatków w Polsce jako obywatele polscy mamy prawo do wyrażania naszej opinii. A jeśli nikt nie chce słuchać? To zwalimy go w końcu z grzędy – niech sobie poszuka innej, za inne niż nasze pieniądze. Tak już było i tak będzie.

Alicja Farmus,

Milbridge, 30 czerwca, 2024