Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Moi drodzy, ja pochodzę i pracowałem z Jarosławia, z Wiązownicy. Tam też było to ludobójstwo Wiązownica też była spalona po części. Ale w Borownicy, moi drodzy, nie wiedziałem jakiej cząstki historii dotknę, co mnie tam czeka. I kiedy przyszedłem 2003 roku, kiedy usłyszałem, co tam się stało i jak ci ludzie cierpieli, to wszedłem właśnie w to wszystko tematycznie, co się działo na naszych Kresach.
I potem, jak odkryłem tę prawdę, to nie mogłem już zostać głuchy na to wołanie tych ludzi. Na takich różnych spotkaniach jak w Zamościu, jak w Lublinie, jak w innych jeszcze miejscach; Niech nas ksiądz nie opuszcza!
Poznałem księdza Tadeusza Isakowicza, który po prostu stał się dla mnie takim wzorem w szukaniu i upamiętnianiu tego, co nazywamy prawdą. Nie ma go już dzisiaj. Miał tu być z nami. Miał także poświęcać ten krzyż wołyński, który będziemy poświęcać 14 lipca w Domostawie.
Ten krzyż od siedmiu lat nie mógł znaleźć swego miejsca. Wszędzie było „nie wolno”, bo wymowa tego arcydzieła Andrzeja Pityńskiego, już nie żyjącego, pochodzącego z Ulanowa i tam Domostawa i Ulanów to jest w jednej gminie.Ten krzyż już stoi przy S 19. Widać go jak wieżę Eiffla, taki potężny, na 20 metrów wysokości, bijący swoim ogromem i pięknem tej wypowiedzi prawdy jaka tam się działa.
Dlaczego nie można go było tam umieścić, ani w żadnym miejscu? Bo on, jak to mówili niektórzy, rani takie dobre uczucia Ukraińców. Bo to nie tak było, bo to jakaś pijana Cyganka wiązała dzieci polskie, bo to nie było tak. A może to Polacy sami robili. Dlatego, że „to wszystko było zagmatwane”, a ten pomnik uobecnia tak bardzo mocno, co tam się na Kresach naszych działo. I doskonale znamy tę pieśń o Wołyniu.
Czy pamiętasz, Panie Boże, nad Wołyniem łuny krwawe i ten krzyk z płonącej ziemi, mordowanych przez sąsiadów.
To tak było. A teraz, moi drodzy, kiedy w tej Borownicy przez szesnaście lat próbowałem tę prawdę bronić, odkrywać ją, myśmy odnowili pomnik, bo był bardzo zaniedbany. Bardzo. Przez szesnaście lat, moi drodzy, przez te spotkania z różnymi ludźmi, nie miałam jednego spotkania ze strony ukraińskiej. Spotkania pozytywnego. Ani jednego spotkania. Moi drodzy.
I to było bardzo smutne. Nie było żadnego wsparcia, wręcz przeciwnie, był taki niemiłosierny atak; że wy kłamiecie, mówiono. Taka pani Maria Tucka powiedziała u mnie na plebanii, że ksiądz ma takie zawężone horyzonty myślowe, bo ksiądz tu siedzi między tymi górami i lasami. I ksiądz nie wszystko wie, bo ksiądz nie wie, co to było być wypędzonym.
Mówię, proszę panią, ona pochodziła z Huty Poręby, ja współczuję wszystkim wypędzonym, wysiedlonym, bo opuścić swój dom – to jest tragedia. Ale pani teraz z Pasłęka może przyjechać tutaj do Jawornika, do Borownicy i pani może szukać grobów swoich bliskich. A rodziny tych wyrżniętych, wymordowanych tego uczynić nie mogą. A więc taka jest różnica między przesiedleniem, a wyrżnięciem tych ludzi.
I moi drodzy, jak się odnosi, to tylko do Wołynia to wychodzą takie cyfry jak 60 tys., 100 tys.; my ciągle nie wiemy, ile tam w tych dołach śmierci naszych rodaków leży. Dlaczego nie wiemy? Bo nie ma ekshumacji. Pamiętacie jak w tamtym roku, prawda, było takie podniecenie, że już, już są ekshumacje, zatrzymane przez Ukraińców. A to były tylko Puźniki, a i to nie na Wołyniu, tylko w zupełnie innym miejscu.
I to była robota jakiejś organizacji prywatnej, a nie ogólne pozwolenie na to, aby można było tych ludzi wykopać z dołów śmierci, aby można ich było godnie pochować.
I moi drodzy, ja tak chciałem na pogrzebie księdza Tadeusza, którego mi bardzo brakuje; nam wszystkim go bardzo brakuje, Isakowicza-Zaleskiego, chciałem podziękować mu w imieniu Kresowian za to wszystko, co dla tych ludzi, dla pamięci o tych Kresach uczynił. Chciałem na tym pogrzebie powiedzieć parę słów. Zabroniono mi. Nie wolno księdzu mówić. Dlaczego? Nie wiem. No, na Placu Trzech Krzyży w tamtym roku miałem Mszę świętą i tam też była homilia do Kresowiaków. Do tych ludzi młodych z Warszawy, było około trzech tysięcy ludzi. I w tym roku też tam miałem mieć Mszę świętą i homilię, ale zabroniono. Pewien biskup wezwał tego księdza miejsca i zakazał mu, żeby „temu księdzu” udostępniać ambonę ani ołtarz. I dzwonią do mnie z Warszawy, że nie wolno. W moim kraju, wolnej Polsce! Mówią, że wolna Polska. Ona naprawdę jest wolna? Czy ta niepodległość polega na tym, że ja mam się bać, jakich mogę użyć słów? O czym mogę mówić? Ja mam się tego obawiać, bo ktoś nagrywa i donosi? Myślałam, że te czasy ubeckie się dawno skończyły, ale widzę, że jeszcze nie.
I dlatego moi drodzy, przepraszam księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego za to, że został nazwany księdzem, który lata z widłami nienawiści. I to pan prezydent Duda mówił u pana Rymanowskiego w RMF-ie, że „my nie uprawiamy polityki latania z widłami”, ale my ją czynimy, taką spokojnego szukania i porozumienia w trudnych historycznie sytuacjach.
Ja nie widziałem nigdzie nigdy Tadeusza Isakowicza „latającego z widłami”, a na Skwerze Wołyńskim w 2022 roku, tam padły te słowa też pana prezydenta, „niech ksiądz waży słowa, co ksiądz mówi”. Panie prezydencie, ksiądz Tadeusz nie musi iść do kruchty kościelnej, bo naszym obowiązkiem jako księdza jest to, aby uczynki miłosierdzia co do ciała były przez nas pełnione, tzn. zmarłych godnie pochować.
Tadeusz się tylko o to upominał, żeby zmarłych godnie pochować. I moi drodzy, jak mamusia prosi dziecko raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty, to za 6 razem daje mu cukierka. Czego ty mnie nie słuchasz? I podobnie my przez 30 lat prosimy o tę prawdę o Kresach. Dziesiąty, setny raz, no to mu każe, pan prezydent zamilknąć. I nie wolno ci o tym mówić.
Ale kiedy w Auschwitz pamiętacie, może to był rok 2017 czy 2016, pewna pani Żydówka powiedziała, że naziści z Polakami mordowali Żydów. Nie Niemcy, naziści z Polakami mordowali Żydów to tam nie było czegoś takiego, „niech pani waży słowa”; nie było reakcji. Dlaczego?
(…)
Tak się boją ci ludzie z Kościoła greckokatolickiego żeby stanąć w prawdzie? Ja chcę odpowiadać za swoje winy. Na litość Boską, idę do spowiedzi i nie wyznaję win sąsiada, nie mówię, że moja ciocia robiła to czy tamto, ale ja się spowiadam mówiąc, Panie, miej litość nade mną grzesznym, bo jestem słaby i ułomny, ale chcę być lepszy, doskonalszy.
A tutaj przychodzi buta i też moi drodzy, to było w Borownicy, nie powiem z litości tylko kto to, ale wysokiej rangi przedstawiciel duchowny, w Środę Popielcową 2015 roku powiedział do mnie te słowa; „Wyście naszych mordowali i myśmy też jakieś złe rzeczy popełniali”.
No jaka, prawda, koincydencja, „wyście i myśmy”. I tego przekłamania jest tyle, moi drodzy, bo tam obok Borownicy jest Pawłokoma i tam od 2006 roku było też takie kolejne pojednanie, już przez wszystkie przypadki odmieniane. I ja potem księdzu arcybiskupowi powiedziałem, że uczestniczył w przekłamaniu, bo tam nie jest 366 osób zamordowanych, jak mówią Ukraińcy, przez Polaków, przez oddziały Wacława. Tam ten oddział wszedł do Pawłokomy, była to obrona prewencyjna. Nie było można bronić się przed Ukraińcami, którzy mordowali dookoła. Wychodzą ludzie z Dylągowej, nie ma, wychodzi z Bartkówki, nie ma, wychodzi z Dynowa, nie ma. Zabici. To oddział Wacława wszedł po to, aby bronić tych ludzi przed morderstwami.
I potem były straszne rzeczy, bo był wyrok śmierci na tych Ukraińcach od 18 roku życia do 60 roku życia. I tam około stu dwudziestu Ukraińców zamordowano, a nie 366. Nie było ekshumacji.
Podobnie, moi drodzy, nie było ekshumacji w Jedwabnem. Pani Ewa Kurek mówi, że jej pewien pan powiedział, tu mi kaktus wyrośnie, jak będzie ekshumacja w Jedwabnem. To czego nie ma być w Jedwabnem, czego nie ma być w Pawłokomie, a czego nie ma być w innych miejscach? My mamy dociekać prawdy! A bez wykopalisk, tej prawdy nie dociekniemy. I moi drodzy, na przeszkodzie w dojściu do tej prawdy stały trzy sprawy.
Pierwsza, bo wyszłoby na jaw, kto w tych dołach leży; dzieci, kobiety i starcy. Tam nie było dużo mężczyzn.
I potem druga sprawa, czym byli zamordowani? To nie była walka na karabiny, tylko to była siekiera, widły i młot.
Jak się czyta te opowieści tych ludzi, którzy to widzieli, jak Anna Muczak z Woli Ostrowieckiej, to człowiek po prostu płakał, kiedy ona mówiła, jak oni to robili. Janina Kalinowska, co cudem przeżyła, z Zamościa, tam pracowałem dwa lata, jak zmarła. Powiedziała, że cudem przeżyła, bo miała mama jej to szczęście, że UPowiec strzelił jej z pistoletu w głowę, że natychmiast zabił. Krew ją zalała i potem ją uratował sąsiad Ukrainiec. Ale ona mówiła, ja nie wiem, jak się tak do końca nazywam i ile mam lat.
Jak ją widziałem tam w Warszawie, na placu Piłsudskiego, kiedy mówiła o tych sprawach, to mi ręce opadły, że tak można po prostu było z tymi ludźmi czynić. I mamy o tym zamilczeć?! Mamy o tym nie mówić, bo ta prawda jest niewygodna?!
Moi drodzy, my jesteśmy powołani na mocy Chrztu Świętego, podobnie jak święty Paweł, jak święty Piotr, do tego, by trwać, w porę i nie w porę, „nastawać w porę i nie w porę” wobec tego, co nazywamy złem, co się sprzeciwia temu, co nazywamy polskością.
Moi drodzy, kiedyś w Starej Wsi było poświęcenie tablicy pamiątkowej dla księdza Gurgacza żołnierza Niezłomnego zamordowanego przez UPA. Ja tam powiedziałem do ludzi tam siedzących, że jak powiem jedno zdanie to będzie szszz…. na świątyni.
No i powiedziałem to zdanie, że jestem polskim nacjonalistą…. Szszzz. Pytam, czego się gorszycie? Czy bycie nacjonalistą to jest czymś złym czy czymś dobrym? Nacjonalizm, czyli umiłowanie swego narodu. Ale popatrzcie na hierarchię naszej miłości; Bóg, Honor, Ojczyzna i pod tym wszystkim się wszystko podpisuje.
I moi drodzy, nasz wielki pisarz Sienkiewicz powiedział takie słowa. Tylko nikczemne i złośliwe indywiduum lub absolutnie głupcy mogą porównywać nacjonalizm polski z charakterystycznym nacjonalizmem niemieckim lub czarnosiecinnym rosyjskim czy ukraińskim. Nacjonalizm polski nie tuczył się nigdy cudzą krwią i łzami, nie smagał dzieci w szkołach, nie stawiał pomników katom; zrodził się z bólu z największej tragedii dziejowej, przelewał krew na rodzinnych i na wszystkich innych polach bitew, gdzie tylko chodziło o wolność. Jakiż to inny naród miał i ma na swoich sztandarach hasło „Za wolność naszą i waszą?
Od powstania listopadowego nam cały czas to przyświecało i myśmy szli i szli, i nas mordowali wszędzie za to, żeśmy byli wierni Panu Bogu, honorowi i naszej Ojczyźnie.
(…)
W 1946 wszystkie armie defilowały w Londynie, tylko nie było armii polskiej, bo Stalin powiedział, „niet, nie nada”. I dzisiaj nam mówią też przyjaciele ze Wschodu, że „nie nada” mówić o tym, co było. Nie wolno wam, bo my wam zabraniamy, bo jak o tym będziecie mówić, to jesteście ruskie onuce.
Chcę być taką ruską nocą. Bo to jest prawda, że ja nie chcę ani zła dla nich, ani dla siebie zła, tylko chcę, żeby w prawdzie to wszystko zaczęło dawać odpór temu, co Moskwa może wykorzystać.
I wykorzystuje.
A gdyby się przyznali, uderzyli w piersi i spuścili tę łepetynę, jak święty Piotr; Panie, ty wszystko wiesz. Wiesz jak było, pozwalamy ekshumacje robić. Pozwalamy dociec jej prawdy. I pójdziemy tam, krzyż postawimy. I będziemy się wtedy modlić o pokój dla tych dusz, a dla tych, co robili to zło, o Boże miłosierdzie.
I to jest właśnie droga Kościoła. Nie, to takie udawanie, że nic się nie stało, albo „dogadanie się”. Moi drodzy, z Panem Bogiem nie można się dogadać. To tak samo jak w wojsku z oficerem. Nie można. Tam jest rozkaz i koniec.
Ale Pan Bóg wie, co nam jest potrzebne, co dla nas jest miłe, co będzie z korzyścią na całą wieczność. I może teraz te owoce naszego zabiegania o to, by prawda zwyciężyła, nie będą takie widoczne, ale to ziarno jest zasiane. To ziarno w wielu duszach, zwłaszcza młodych, którzy przejmą po nas pałeczkę po to, aby się upomnieć. Jak w tej książce jeden chłopczyk krzyknął, król jest nagi, a wszyscy bili brawo, mówili że król jest tak pięknie ubrany. A więc dał odpór kłamstwu. Jednym zdaniem, jednym słowem, małe dziecko.
(…)
Popatrzcie, jakie czarne chmury się gromadzą nad naszą, nieszczęsną Ojczyzną. Niemcy piszą swoją historię; „naziści z Polakami mordowali”, Ukraińcy piszą swoją historię; Żydzi piszą swoją historię, ale my mamy dać temu odpór. Dlatego przychodzimy przed Twe ołtarze, Jezu Chryste, błagać Cię o pomoc, bo sami już nie dajemy rady. To nie tylko przyjechać i być, ale wychodząc ze świątyni, kiedy ksiądz mówi, „idźcie w pokoju Chrystusa”, to „nie idźcie i miejcie święty spokój”, ale idźcie i ten świat przemieniajcie na nowo, czyńcie go moim światem, moim królestwem. Bo po to was wybrałem. Po to was uświęciłem, po to wam dałem mundury, powołanie, bycia żołnierzem, policjantem, bycia w różnych organizacjach, jesteś mi potrzebny. Jesteś potrzebny po to, by prawda nie zaginęła, bo Pan Jezus nas nie będzie sądził z tego, cośmy nie mogli zrobić, ale z tego, cośmy mogli zrobić, aleśmy nie zrobili. Dlatego On się upomni. Jak o tego, co dostał jeden talent. Gdzie masz swój talent? Zakopałem Panie, bo wiem, że jesteś taki i taki. Dlatego, że zakopałeś weźcie, zabierzcie mu to, co ma i go wyrzućcie na zewnątrz, bo jest złym sługą.
A więc my mamy, moi drodzy, jak najwięcej tego dobra przydawać do tego, co nazywamy naszym powołaniem, do świętości.
A wy macie tę szczególną misję, bo jesteście z tymi, którzy chcą tej prawdy bronić. Chcą, aby ta prawda nie umarła. Żeby to nie było jak w piosence Lecha Makowieckiego; może jeszcze drżąca ręka starca świeczkę im tam gdzieś zapali.
Oby tak nie było, by to pojednanie, które w tamtym roku też było. Pojednanie, pożal się Boże, a potem, kiedy ksiądz Tadeusz z panem Antonim poszli tam do Sekretariatu Episkopatu Polski, aby zamanifestować przeciwko temu kłamstwu. Jak ktoś będzie czytał to porozumienie. To po prostu ręce opadają
(…)
W Mościskach można było w tamtym roku wydobywać szczątki enkawudzistów i na to rząd ukraiński się zgodził, a na wydobywanie szczątków polskich nie. Nie wolno.
(…)
Ludzie odważni mówią złu nie. I całą swoją postawą świadczą o tej prawdzie, chociaż by trzeba było za to ponieść jakieś konsekwencje,
Moi drodzy. Może tam przyjdzie jakiś opis o tym, jakie były ogromne trudności z krzyżem wołyńskim. tam w Domostawie, nigdzie go nie można było postawić. I nawet księża biskupi, bo byłem przesłuchiwany w tym roku w Sandomierzu, w kurii biskupiej, że dwa lata temu z księdzem Tadeuszem popełniliśmy w Domostawie „nielegalną Mszę świętą” na wmurowanie kamienia węgielnego pod ten pomnik. Ja się musiałem przez 40 minut spowiadać z tego, że tam odprawiałem Mszę świętą. Nie było żadnego księdza innego. Dlaczego? No bo nie. Bo to było niewygodne. A więc i Kościół, i ludzie rządzący, ludzie władzy, jakoś się sprzęgli przeciwko tej prawdzie. Apeluję z tego miejsca, żeby od tego odstąpić, żeby uśmiechnąć się do prawdy. Żeby prawdę przyjąć. Niech ona będzie niewygodna, ale ona ostatecznie zwycięża, i ona ostatecznie zwycięży.
A lepiej wcześniej niż później, bo będą większe ofiary i większa kara za to, że człowiek od obrony tej prawdy odstąpił. Zwłaszcza ci, którzy mają na to wpływ. Módlmy się gorąco, żeby jeszcze więcej nas tutaj było i żeby jeszcze więcej tego dobra było głoszone w naszej polskiej ziemi.
Nie przeciwko komuś, ale po to, aby ten ktoś, kto źle robił, mógł się nawrócić, zmienić swoje zdanie i życie na lepsze. A wtedy ta jedność jest naprawdę do pomyślenia, ale tylko na tym, co mówimy, że jest prawdą.
Bo nie o zemstę chodzi, lecz o pamięć i godny pochówek, o który wołają ofiary. I niech się tak stanie wreszcie. Amen.
ks. Antoni Moskal
spisane z taśmy Ks. Moskal kolejnym prześladowanym za PRAWDĘ
z kanału YouTube m.rekinek