PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Zwolennik Trumpa Calin Georgescu odniósł zaskakujące zwycięstwo w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Rumunii. Sondaże pokazały, że populistyczny krytyk UE i NATO wygra drugą turę — ​​więc sądy ANULOWAŁY wybory dwa dni wcześniej, zarzucając „wpływ Rosji”.

Prokurator generalny zwrócił się do DIICOT o wszczęcie śledztwa przeciwko Călinowi Georgescu w sprawie „przestępstw wyborczych” i „prania pieniędzy”. Oskarżenia są ewidentnie sfabrykowane, aby uniemożliwić Călinowi Georgescu zostanie kolejnym prezydentem Rumunii.

Druga tura wyborów prezydenckich w Rumunii między eurosceptycznym kandydatem  prawicy Calinem Georgescu a proeuropejską Eleną Lasconi dobiegła końca, po tym jak Trybunał Konstytucyjny (TRK) unieważnił wyniki pierwszej tury głosowania i ogłosił, że zamiast niej odbędą się nowe wybory.

Ta dramatyczna i bezprecedensowa decyzja zapadła tuż po rozpoczęciu głosowania na emigracji.

„Proces wyborczy na prezydenta Rumunii zostanie w całości wznowiony, a rząd będzie zobowiązany do ustalenia nowej daty wyboru prezydenta Rumunii, a także nowego harmonogramu przeprowadzenia niezbędnych działań” – stwierdził sąd w oświadczeniu wydanym w piątek.

Sąd stwierdził, że decyzja o unieważnieniu pierwszej tury została podjęta ze względu na kwestie proceduralne i odtajnienie tajnych raportów rumuńskich służb wywiadowczych, które dowodziły, że Rosja angażowała się w wywieranie wpływu na wyborców za pomocą antyzachodniej kampanii propagandowej wspierającej Georgescu.

Piątkowa decyzja stawia kraj w bezprecedensowej sytuacji politycznej z nieprzewidzianymi konsekwencjami. Według początkowych scenariuszy nowe wybory mogą się odbyć wiosną 2025 r., jeśli decyzja o nowym głosowaniu oznacza również rozpoczęcie całego procesu od nowa, w tym zbieranie podpisów dla każdego kandydata od podstaw.

Kandydat centrolewicowej Partii Socjaldemokratycznej w pierwszej turze i urzędujący premier Marcel Ciolacu uznał decyzję sądu w Bukareszcie za słuszną.

Inni rumuńscy politycy, w tym Lasconi, ostro skrytykowali decyzję sądu, a kandydat liberalny nazwał ją „nielegalną, niemoralną i miażdżącą samą istotę demokracji”.

„Dzisiaj jest moment, w którym państwo rumuńskie podeptało demokrację. Bóg, naród rumuński, prawda i prawo zwycięży i ​​uznają ich za winnych zniszczenia naszej demokracji” – powiedziała.

Lider prawicowej partii AUR George Simion nazwał decyzję sądu „zamachem stanu w toku”, ale odrzucił pomysł organizowania protestów w tym czasie. „Nie wychodzimy na ulice, nie dajemy się sprowokować, ten system musi upaść demokratycznie” – napisał Simion na Facebooku.

Georgescu stał się obiektem kontrowersji odkąd niespodziewanie dwa tygodnie temu zajął pierwsze miejsce w głosowaniu.

Pierwsza tura głosowania została już poddana kontroli sądu; dwóch kandydatów, którzy ją przegrali, złożyło skargi na brak przejrzystości finansowania kampanii i oszustwa wyborców.

W środę sensacyjne odtajnione informacje rumuńskich służb wywiadowczych ujawniły, że zwycięstwo Georgescu „nie było naturalnym wynikiem” i że skoordynowana kampania w mediach społecznościowych prowadzona przez „podmiot państwowy” sztucznie wygenerowała jego zwycięstwo.

Georgescu prowadził udaną kampanię na platformie mediów społecznościowych TikTok. Jego popularność eksplodowała na kilka tygodni przed głosowaniem, a kandydat zyskał dziesiątki milionów wyświetleń na kilka dni przed pierwszą turą. Rumuński wywiad ustalił, że sieć stosowała metody typowe dla podmiotów państwowych przy werbowaniu i koordynowaniu działań z innymi za pośrednictwem platformy komunikacyjnej Telegram.

Z dokumentów wynika również, że osoba, która poparła kandydaturę Georgescu, wydała na kampanię prawie 1 milion euro, przy czym za udostępnienie posta w aplikacji można było otrzymać kwotę 950 euro.

Georgescu twierdził, że nie miał budżetu na kampanię i że pomagali mu wolontariusze.W czwartek Komisja Europejska zwróciła się do TikToka z „pilną” prośbą o informacje na temat roli platformy w wyborach.