Dzisiaj żegnamy rok 2024, niektórzy są już na balach. Ja w domu, z mężem, ale wyszukałam sukienkę. Nie jest ona błyszczącą, jest granatowa, ale dość powiewna i poniżej pasa plisowana. Do tego żakiecik, bo niezbyt ciepło w domu.
Ominęłam w szafie dwie suknie. Jedna ciemnobrązową wyszywana cekinami. Kupiła mi ją pani P. To był rok 2012, a ja byłam w Niemczech, bo już kiepsko było z naszymi funduszami, bo dzieci dużo i chciały się kształcić dopiero od 2015 polepszył się byt polskich rodzin, które nie usuwały ciąż, aby być rodziną 2+2.
500 plus dużo dało, dały chleb dzieciom, także tym, których rodzice nie mieli pracy, nie mieli zasiłku dla bezrobotnych, bo pracy nie mieli.
No więc, Niemcy byli bardzo zadowoleni ze mnie, wybrali mnie, właśnie mnie, bo uważali całkiem trafnie, ze matka 5-rga dzieci będzie robotna.
W tym czasie mogli sobie przebierać, i mieć panią mgr inżynier. Zajmowałam się panią starsza, jej wnuczką, wnuczki koleżanką, która przyjechała z Francji, na 2 tygodnie. Byłam też aktorką, na cały dzień i kucharką, bo nie starczyło czasu ekipie telewizyjnej NRW , abyśmy wszyscy poszli do knajpy „Pod gęsią”.
Ja przewidziałam wszystko, ugotowałam gar gulaszu. Bardzo wszystkim smakował.
Pani P. zasponsorowała mi sukienkę. Co wieczór mnie w niej podziwiała.
Sukienka była na ślub niespodziewany syna. Kilka dni temu pożyczyłam ją siostrze mojej szkolnej przyjaciółki, na ślub jej córki. Ona niestety już nie żyje. Umarła na coś z tarczycą.
W szafie mojej była ta srebrna, błyszcząca sukienka, z żakiecikiem , wisi sobie tam nadal. Ślub córki był we Wrocławiu, mieliśmy z mężem dojechać do hotelu, uberem. Staliśmy na skrzyżowaniu ulic i żaden samochód do nas nie chciał przyjechać. W końcu mąż się zorientował, ze zmienił kartę bankowa. Sukienka wtedy wisiała na moim ramieniu, przewieszona przez wieszak. W końcu udało mi się zahaczyć taksówkę. Dojechaliśmy, ale już syn po nas wyjeżdżał. Tak to jest ze starszym pokoleniem, do którego już się zaliczamy.
Zdążyłam SIĘ Przebrać w tę srebrną sukienkę.
W szafie wisiały jeszcze spódnice, ale niech mnie mąż zobaczy w sukience, chociaż raz na rok… Spojrzałam na siebie w lustrze, dawno siebie takiej nie widziałam Może zacząć chodzić od czas do czasu, w tej sukience. Fajnie by wyglądała, nawet spod kożucha.
No i tak chyba zrobię, bo wszystkie kobiety u nas , noszą spodnie, czasem legginsy.
Świat mini był ciekawszy, ale pamiętam mamę, która zagadnęła nas – ja z siostrą w pociągu, na korytarzu, a mama nas odprowadzała i naraz pyta – a wzięłyście ciepłe majtki? Co to był za wstyd, przy tylu młodzieńcach.
•••
Napisała Niemka, wysłała mi życzenia, jeszcze raz mi dziękując. Dziękuje mi za to, że gdy w roku 2017 opiekowałam się jej ojcem, to ona mogła z nim pójść do opery, a ja w tym czasie zajęłam się jej dwójką dzieci. Zapomniałam o tym zupełnie.
Gdy tam do nich , na północ Niemiec, dojechałam, to okazało się, że dwa tygodnie wcześniej był pogrzeb. Żona pana starszego zginęła na schodach przed domem. Sąsiedzi się dziwili, bo była bardzo usportowiona, comedienne o 7 rano wiosłowała łódką po jeziorze.
Kafle na schodach BYŁY NOWE. Zauważyłam potem, że takie same kafle były na schodach do piwnicy. Natalia, ich pomoc do sprzątania, umyła te schody takim śliskim środkiem. Ja z tych schodów zleciałam, ale nic mi się nie stało Środek, miał namalowaną żabę, pozostawiał jakby galaretkę.
Pan starszy nie mógł odżałować, bo żona zginęła, bo zaczęła zamiatać pierwszy śnieg. Potem już śnieg nie padał. Rodzina mówiła sąsiadom, że pani starsza umarła na serce.
Maż mój założył garnitur i mi się pokazuje. Dawno już tak nie byliśmy ubrani.
Pozdrawiam i życzę szczęścia i zdrowia w roku 2025.
Tamitam