Nasza mała harcereczka, oops! jabłoneczka, nazywana tak przez wielu felietonistów w Polsce (chodzi o żonę polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego) Anne Applebaum, która jest renomowaną dziennikarką w Stanach Zjednoczonych – nagrodzoną, między innymi, nagrodą Pulitzera. Otóż ta pani nie tylko nazwała Trumpa w miesięczniku Atlantic Hitlerem, Stalinem i Mussolinim (Oct. 18. 2024), ale obecnie w swojej obronie – tłumaczy się, że nie zrobiła niczego niestosownego.
Na dowód przytoczyła wiceprezydenta JD Vanca, że on także nazwał Trumpa Hitlerem. Tak, ale to było przed poprzednią kadencją Trumpa, kiedy JD Vance był senatorem z Ohio. Jakoś tak często źdźbło w oku bliźniego widzimy, a belki w swoim nie (Ewangelia według św. Mateusza). To przecież jej mąż a obecny minister spraw zagranicznych RP przechodził z partii do partii po to aby popchnąć swoją pozycję w wyścigu na wierzchołek góry lodowej. Co to miało być? Szefostwo NATO, prezydentura Polski, jakieś nieznane apanaże z UE? Dysponuję całą długą listę jego ambicji, ale i wpadek. Góra się stopiła, a wspinający się po niej ślisko zjechali z lodem.
Książę małżonek nie dostał kandydatury na bycie prezydentem Polski, a obstawiana Kamala Harris przepadła w ostatnich wyborach prezydenckich z kretesem. Donald Trump wygrał miażdżąc swoją demokratyczną oponentkę tak, jak jeszcze nigdy nie było w historii USA. A teraz wróble na dachu ćwierkają, że Donald Trump będzie żądał milionów od Donalda Tuska (tak, obecnego premiera Polski) za pomówienie, że używał rosyjskich wpływów wygrywając swoją poprzednią kadencję prezydencką. Ponoć dostanie się też Radosławowi Sikorskiemu – obecny minister spraw zagranicznych Polski i mąż wspomnianej Amerykanki Anne Applebbaum. Te procesy Trumpa o zadośćuczynienie i przeproszenie od polskich polityków (i pewnie nie tylko polskich) nie są jeszcze pewne, ale takie pomówienia są faktem – te już sprawdziłam. Świat wirtualny zbiera informacje nie tylko o nas, ale i o politykach. Już sobie te nagrania z pomówieniami o koneksje Trumpa z Rosjanami zabezpieczyłam, bo pewnie wkrótce zostaną z sieci usunięte. Wypowiedział je Tusk na spotkaniu w moim rodzinnym mieście Bytomiu. A Sikorski wspominał o tym kilkakrotnie. A tu i Donald Tusk i Radosław Sikorski gorąco temu zaprzeczają. Ale to przecież nie pierwszy raz idą w zaparte. I nie tylko oni. Duża część polityków posunie się nawet do paktu z diabłem, żeby tylko coś ugrać. Co tam prawda, co tam mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu! Liczy się służenie temu panu, który da najwięcej. Taka gra – wszystkie chwyty dozwolone, byle do góry!
To wyjaśnia dlaczego Polska jako kraj bardzo przyjazny Stanom i nowemu prezydentowi, ma takie jakieś nieistniejące relacje z nowym prezydentem. A tu proszę, dowiedziałam się dlaczego. O mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu, tak mnie rozbawił pan Marcin Mastalerek – szef gabinetu prezydenta Dudy.
Prezydent Andrzej Duda miał się spotkać z prezydentem-elektem Donaldem Trumpem w Mar-a-Lago, jego rezydencji na Florydzie, krótko po wygranych przez niego wyborach prezydenckich w listopadzie 2024 roku. Do spotkania jednak nie doszło.
Kancelaria Prezydenta informowała, że “żadna wizyta nie była organizowana, a prezydenccy urzędnicy sprawdzać mieli jedynie kwestie techniczne”.
Teraz szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek przyznał, że spotkania nie było z jego winy. Prezydent Trump zaprosił, a pan Mastalerek ‘zawalił’.
No i tu wpadłam w małpi humor. No bo tak, po prostu każą mi wierzyć, że prezydent z prezydentem elektem rozmawiali przez telefon, ale do spotkania nie doszło, bo jakiś zawodowy biurokrata (czytaj: Marcin Mastalerek – szef gabinetu prezydenta RP) ‘zawalił’. Nie wiadomo co to znaczy to ‘zawaliłem’ ze strony Mastalerka, ale zapewne jest tak zajęty ustaleniami wizyt prezydenta Dudy, że takie spotkanie z prezydentem USA po prostu przeoczył. Miało być, ale ‘wicie, rozumicie’ tyle tych spotkań jest, że jedno zostało przeoczone.
Moja koleżanka wysłała po rozwodzie swojemu byłemu z tytułu podziału majątku 100 tys. przelewem bankowym. Ale po kilku latach ten eksio twierdził, że nigdy tej okrągłej sumki nie dostał. Pośmiałyśmy się obie, że widać tak często dostaje przelewy na 100 tys. dolarów kanadyjskich, że sobie o jednym zapomniał. Przezornie. zrobiła to przelewem bankowym i miała tego potwierdzenie. – A to drań – pomyślałam. – A może myśli że moja koleżanka głupia i nie pamięta? A może on naciskany przez obecnego anioła przerodzonego w wiedźmę, nie pamięta, a może anioł zawyżył cenę za swoje usługi?
Nie wiem, ale widzicie, że jeśli się chce zrobić ‘z tata wariata’, to jest na to mnóstwo sposobów. Z nas też się tak próbuje zrobić bezmyślną papkę,
Osobiście nie wierzę w winę pana Mastalerka – odegrał po prostu rolę kozła ofiarnego. Myślę, że po prostu gra dobrze powierzoną mu rolę. Kogoś i coś musi chronić – jak żołnierz na posterunku. Kogo i co? Może się kiedyś dowiemy, na razie tylko same domysły. I cenię pana Marcina Mastalerka za prężnie i odważne nastawianie klaty. Pewnie jest za to jakaś nagroda. Kiedy opadnie puch i wszyscy zapomną, a zalewani wirtualną miazgą informatyczną pamiętamy coraz krócej, to się może gdzieś doszukamy jaka ta nagroda była. W najgorszym razie stanowisko ambasadora. A może jednak kara, jeśli faktycznie ‘zawalił’. Także w tym przypadku dostanie nominację na ambasadora, oczywiście w jakimś drugorzędnym kraju.
Następna w kolejce do zatajania prawdy i manipulowanie opinią, tym razem światową jest ministra edukacji Barbara Nowacka. Tak, to ta sama która od nominacji przez premiera Tuska na stanowisko ministry edukacji nie robi nic innego tylko walczy z rodzicami, z nauczycielami zmieniając coś (program nauczania) na czym się zupełnie nie zna. Zna się za to na tym, aby stworzyć nowego, tym razem tęczowego człowieka i jako specjalistka od zarządzania projektami wie jak doprowadzić do osiągnięcia celu.
27 stycznia 2025 roku podczas międzynarodowej konferencji „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy” zorganizowanej z okazji 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau minister Nowacka wypowiedziała słowa: „Na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady”.
Wypowiedź ta wywołała głębokie oburzenie, także w środowiskach polonijnych na całym świecie – gdyż wypowiedź ta obwiniała jakąś polską grupę (nieistniejących nazistów?) za budowanie obozów, a tym samym propagowała nieprawdziwą informację, zwalczaną od pół wieku przez Polonię, szczególne zasługi w tej materii należą się Kongresowi Polonii Kanadyjskiej, Okręg Toronto, że nie było polskich obozów koncentracyjnych, a jedynie niemieckie na terenach polskich pod okupacją niemiecką.
Co prawda ministra za tę wypowiedź przeprosiła i stwierdziła, że ta wypowiedź była przejęzyczeniem. No tak, tylko tamta wypowiedź o polskich nazistach budujących obozy koncentracyjne (notabene czytana z kartki, czyli o przejęzyczenie jeszcze trudniej) poszła w świat. A przeproszenie o przejęzyczeniu poszło lokalnie, do polskiego (mniej wartościowego z definicji) ludu tubylczego. I co uwierzycie w to? Bo ja nie. Dawno temu nauczono mnie jak czytać między wierszami. To taka niewymierna umiejętność, bardzo przydatna w rozpoznawaniu świata. Bardzo pomaga w obronie nie dawania sobie wciskania kitu w oczy,
Alicja Farmus,
Toronto, 24 stycznia, 2025